Paweł Majcherczyk: Jakbyś zdefiniowała poezję konfesyjną?
Magda Gałkowska: Jonathan Caroll w jednej ze swoich powieści napisał: Mieć kochankę to tak, jakby usiłować schować aligatora pod łóżkiem. Jest zbyt niebezpieczny i zbyt wielki, żeby naprawdę mógł tam pozostać. Po prostu nie pasuje i bez względu na to, jak bardzo by się starać, nie da się uniknąć tego, żeby jakaś część olbrzymiego cielska nie wystawała spod łóżka. Nie dosyć, że jest widoczna, to jeszcze każdy, kto ją zobaczy, ucieka z piskiem. Według mnie to idealnie przekłada się na poezję konfesyjną. To trochę tak, jakbyś wpadł na domówkę z Obcym, wystającym z brzucha. Ludzie zastanawiają się na ile to ściema, a na ile on tam faktycznie jest.
W twoich wierszach niekiedy nie tylko występuje konfesja, ale i ekshibicjonizm (emocjonalny). Moim zdaniem poeta, który fałszuje jest mało interesujący, prawda jest bardzo istotna. Twoje wiersze z tomu „Bestia i powódź” (Fundacja Duży Format 2018) nieraz dawały mi przygnębiającym obuchem po łbie tej otaczającej nas rzeczywistości. Czy takie szczere pisanie, świadome rozprawianie się ze swoją intymnością, są dla ciebie autoterapią, autodiagnozą i powroty do przeszłości stają się łatwiejsze? Jak powstawał ten tom?
Kiedyś mylnie sądziłam, że to rodzaj autoterapii, teraz wiem, że to zwyczajny masochizm, nikt poza mną nie wie i do ostatniego spotkania we Wrocławiu nikt przez dziesięć lat nigdy nie zapytał ile kosztuje pisanie takich wierszy. Tom powstał z potrzeby „wypisania się do reszty”, ze świadomości, że czas przestać kręcić się w kółko i zjadać swój własny ogon. Chciałam TO powiedzieć głośno i raz na zawsze z taką sobą skończyć.
Podczas niedawnego spotkania autorskiego we Wrocławiu powiedziałaś, że „rzucasz pisanie”, dlaczego? Bardziej ciśnie się pytanie: po co?
Z tego powodu, o którym wyżej. Mam dość wygrzebywania z siebie najciemniejszych i najgorszych historii i emocji tylko po to, by napisać wiersz. Poezja nie jest tego warta.
Wolałbym żebyś rzuciła palenie... nawiązując do ostatniego pytania: czy można „wypisać się”? Mnie się wydaje (na razie), że nie. Osoba piszące odczuwa silną potrzebę rejestrowania w formie np. wierszy swoich uczuć, przemyśleń, przekonań.
O tym odczuwaniu potrzeby, to według mnie mit, taką potrzebę czują grafomanii. Jest taka stara maksyma mówiąca, że kiedy czujesz, ze musisz napisać wiersz – usiądź i poczekaj, aż ci przejdzie. Przyglądając się temu tak zwanemu środowisku (z nielicznymi, ale to bardzo nielicznymi wyjątkami) stwierdzam, ze niektórzy dla faejmu pokazują goły tyłek, niektórzy cycki, a niektórzy piszą poezję. Bo w powszechnej opinii do tego nie trzeba mieć wiedzy ani talentu. Rzucenie fajek też mam w planie, nawet mam już termin i przygotowuję się psychicznie.
W młodości grałaś w zespole muzycznym na basie, do swoich wierszy przyklejasz cytaty różnych zespołów, piosenkarzy. Czy te cytaty, muzyka — są inspiracją Twoich tekstów poetyckich?
Tak naprawdę zawsze najpierw i przede wszystkim była muzyka i tak, to ona mnie niejednokrotnie inspirowała. To muzyka jest w stanie wywołać silniejsze emocje, niż poezja. Myślę, ze zmarnowałam kupę czasu, powinnam być muzykiem, a nie poetką. Popełniłam najgorszy w życiu błąd.
Czy mogłabyś wymienić trzy ulubione książki poetyckie współczesnych (żyjących) polskich poetów?
Z takich najnowszych, które naprawdę dały mi po głowie: Tomasz Dalasińki „Większe”, Jakub Sajkowski „Zestaw do kaligrafii” i Marek Kołodziejski „Przypis do noty biograficznej”
Dziękuję za rozmowę.
zdjęcie Magdy Gałkowskiej Daria K. Kompf