„Bo ty jesteś król…”

Relacja ze spotkania z Chaną Sokołow-Amichaj - żoną Jehudy Amichaja i tłumaczem jego poezji Tomaszem Korzeniowskim, dn. 9.10.2018r.

  • 10 Październik 2018

Spotkanie pt. Jehuda Amichaj – poeta miłości zostało zorganizowane z inicjatywy Agnieszki Kosińskiej, kierownik Muzeum im. Emeryka Hutten-Czapskiego w Krakowie, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie, w klimatycznej Kawiarni Kultury w Pawilonie Józefa Czapskiego. Jest to kolejne spotkanie z autorskiego cyklu spotkań organizowanych i prowadzonych przez A. Kosińską w PJC pt. Swoboda tajemna.

Chana Sokołow-Amichaj mająca polskie korzenie (rodzice pochodzili z okolic Warszawy) po raz drugi odwiedziła Polskę, tym razem na zaproszenie Pani Agnieszki, żeby promować polskojęzyczny tom poezji zmarłego w 2000r. męża, zatytułowany „Otwarte zamknięte otwarte” (Oficyna Wydawnicza ATUT, Wrocław 2017). Książka w języku hebrajskim ukazała się w 1996r. i była ostatnią, jaką poeta napisał. Jest to dopiero drugi tom poety wydany w Polsce w przekładzie autorstwa Tomasza Korzeniowskiego. Pierwszy był wyborem wierszy Amichaja i pt. „Koniec sezonu pomarańczy” (tłumaczony również przez w/w) ukazał się w 2000r. nakładem Świata Literackiego. Jest to dosyć zaskakujące, że tak wybitny poeta, wielokrotnie nominowany do Nagrody Nobla, doczekał się w Polsce tak niewielu wydań książkowych. Tym bardziej zasługują na uwagę i docenienie te, które powstały miedzy innymi dzięki Tomaszowi Korzeniowskiemu. Jak wspomniał tłumacz, jego fascynacja poezją Jehudy Amichaja zaczęła się od pierwszej podroży do Izraela w 1989r. W antykwariacie na autobusowym dworcu w Tel Awiwie kupił za bezcen antologię poetów izraelskich, w której jedynym wierszem w pełni dla niego zrozumiałym i poruszającym był wiersz Amichaja. Dopiero tam, a nie w Polsce, „na akademii” jak podkreślił Korzeniowski, poznał poezję Amichaja i dowiedział się, jak wysoko cenionym jest poetą. Co prawda od lat 60-tych pojawiały się w Polsce publikacje tłumaczeń jego wierszy (m.in. autorstwa Ryszarda Krynickiego), ale nigdy Amichaj nie został szerzej wypromowany i należycie doceniony w naszym kraju. Ja również nie znałam dotąd jego poezji. Ale od pierwszych wersów tomu „Otwarte zamknięte otwarte” zostałam „ukąszona” przez niego, w tym jak najlepszym – kantorowskim - znaczeniu. Bez wątpienia jego poezja jest tak poruszająca i dojrzała między innymi dzięki bogactwu jego doświadczeń życiowych. 

Urodził się w Würzburgu, w Niemczech w 1924r. Rodzice byli religijni, ale nie ortodoksyjni i uczestniczyli w życiu kulturalnym. W 1936r. wyemigrowali do ówczesnej Palestyny. Tam zmienił nazwisko z Ludwig Pfeuffera na Jehuda Amichaj. Amichaj znaczy „Mój naród żyje”. Po szkole średniej został zrekrutowany (jak wszyscy tamtejsi chłopcy) do wojska. Był uczestnikiem siedmiu wojen. Jak wspomniała Pani Chana, podczas jednej z nich, w bazie wojskowej w Egipcie zaczęła się jego fascynacja poezją. Żołnierzy odwiedził cyrk z biblioteką, której zawartość podczas burzy piaskowej została dosłownie wymieciona, a do jego rąk trafiły tomiki poezji anglosaskiej. I jak dalej żartobliwie wspomniała Pani Chana, po jakimś czasie doszedł do wniosku, że tak jak może sam przyrządzić sobie jedzenie w domu, zamiast wybierać się do restauracji, tak może sam zacząć tworzyć poezję. Była to poezja tworzona w drodze. Podczas podróży robił notatki, z których później powstawały wiersze. W przytoczonym przez Panią Agnieszkę fragmencie wywiadu mówił: 

Nie byłem ani poetą, ani prozaikiem. To znaczy – ja piszę. Pierwsza książka ukazała się, kiedy miałem 32 lata. Pisanie, to czynność osobista. Nie myślałem o tym, jak ci co mówili, że już mając dziesięć lat wiedzieli, że będą pisarzem, pianistą. Nic takiego. Żyłem życiem obywatela po siedmiu latach wojen. Nigdy mnie nie zajmowała sprawa pozycji społecznej, obowiązku noszenia długich włosów, zwyczajów bohemiańskich. Zawsze to było ode mnie bardzo daleko. (…) Korzystam z Biblii. Biblia jest u mnie cały czas otwarta. Jest dla mnie fundamentem. Różnica jest taka, że w poezji liturgicznej istnieją określone formy literackie, a u mnie to wciąż ta sama forma. W USA jest wiele synagog, gdzie czyta się moje wiersze, jako część modlitwy.[z rozmowy udzielonej Szmuelowi Huppertowi, 16.02.2000]

Zarówno Pani Chana jak i Pan Tomasz podkreślili zwyczajność „noszenia się” przez Amichaja. Nie kreował się na siłę na artystę. Na pewno ta jego naturalność, autentyzm przejawiający się zarówno w sposobie bycia jak i w pisaniu, miały wpływ na zrodzenie się nici porozumienia, a później głębokiej przyjaźni między nim a Zbigniewem Herbertem. Herbert poświęcił Amichajowi jeden wiersz, który mówi to, co najważniejsze o jego stosunku do izraelskiego poety –

Do Yehudy Amichaja

 

Bo ty jesteś król a ja tylko książę

bez ziemi z ludem który mi ufa błądzę po nocy 

bezsenny.

 

A ty jesteś król i patrzysz na mnie z przyjaźnią

i obawą – jak długo mogę tułać się 

po świecie

Długo Yehudo – Do końca

 

Nawet gesty mamy inne – gest łaski gest pogardy

gest zrozumienia

- O nic ciebie nie proszę oprócz zrozumienia

 

Zasypiam przy ognisku z pięścią pod głową

gdy noc się dopala psy wyją i po górach chodzą 

straże

 

Pani Chana wspomniała, że podczas pobytu Herberta w Jerozolimie poeta znalazł się w szpitalu, gdzie codziennie – na jego prośbę - odwiedzał go Amichaj. Znali i cenili swoją twórczość. Herbert otrzymał  w Izraelu prestiżową nagrodę. Jak podkreśliła Pani Chana, była to nagroda w pełni zasłużona, przyznana wyłącznie za walory literackie poezji Herberta. Bez wątpienia jednak Amichaj był ambasadorem tej poezji.

Jak stwierdził Robert Alter - Amichaj był „najczęściej tłumaczonym poetą izraelskim od czasów króla Dawida”. Zmienił język hebrajski w poezji. Odarł go z dotychczas stosowanej w nadmiarze metafizyki. Pan Tomasz Korzeniowski określił ten język „przyziemnym”, ale w znaczeniu bliskości z tym, co znajduje się wokół człowieka, jest dostępne zmysłami. Był agnostykiem w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Uważał, że istnienia Boga nie można udowodnić, jest ono wyłącznie kwestią wiary. Zarówno w tej postawie, jak w innych bardzo przypomina mi Tadeusza Różewicza (np. w wierszu „Normalny poeta” TR wyraża z nutą ironii podobny stosunek do kreowania imagu poety). Jednak różni ich diametralnie forma wiersza.  Amichaj pisał rozbudowane poematy z długimi frazami. Często przypominają one hebrajskie modlitwy. Poza poezją tworzył również prozę. Trzy książki poświęcił trojgu swoich dzieci. Jak wspomniała Pani Chana, drzwi do jego pokoju, gdzie pisał, były zawsze otwarte i nigdy nie przeganiał dzieci, żeby mu nie przeszkadzały. Również niestandardowo jak na poetę nie pił alkoholu i nie używał innych „wspomagaczy natchnienia”. Jak mówił, ma wystarczająco pokręcone w głowie. 

Podczas spotkania kilka jego wierszy zostało odczytanych po polsku i po hebrajsku. Najchętniej zacytowałabym tu wszystkie, ale pozostawię dotarcie do nich Waszej inwencji. Ponoć jednym z najbardziej znanych jest wiersz „Turyści”. Dla tych, którzy jeszcze go nie znają, cytuję z tomu „Koniec sezonu pomarańczy”  –

Przyjeżdżają do nas turyści żałobnicy,

Siedzą w Jad Waszem, poważnieją przed ŚcianąPłaczu

i śmieją się za ciężkimi zasłonami hotelowych pokoi.

 

Fotografują się z ważnymi zmarłymi przy grobie Racheli,

Przy grobie Herzla na wzgórzu Hatachmoszet,

Płaczą nad pięknem męstwa naszej młodzieży

i pragną twardości naszych dziewcząt

i wieszają majtki,

aby szybko wyschły

w chłodnej niebieskiej łazience.

 

Kiedyś siedziałem na schodach przed bramą twierdzy Dawida, obie

ciężkie torby postawiłem obok. Była tam grupa turystów

wokół przewodnika i służyłem im za punkt orientacyjny. „Widzicie,

tego człowieka z torbami? Trochę na prawo od jego głowy jest

łuk z okresu rzymskiego. Odrobinę na prawo od jego głowy”. Ale

przesunął się! Przesunął! Powiedziałem sobie: Wyzwolenie nadejdzie, jeśli im powiedzą

Widzicie tamten łuk z okresu rzymskiego?

Nieważne, obok niego, trochę na lewo, poniżej, siedzi

Człowiek, który kupił warzywa i owoce dla swego domu.

 

Prawda, że „przyziemny”?... 

 

Agnieszka Sroczyńska

Powrót

zdjęcia dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie, fot. Bartosz Cygan