Rafał T. Czachorowski: Copyright Tomasza Dalasińskiego to 123., najnowszy tom serii Biblioteki Poezji Współczesnej. To od tej serii zaczęła się twoja przygoda z Wojewódzką Biblioteką Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu? Czy to ty przyszedłeś z gotową propozycją wydawania współczesnej poezji?
Mariusz Grzebalski: Nie, przedstawiłem tę propozycję trzy lata po zatrudnieniu w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Kierowałem wydawnictwem, ale publikowaliśmy głównie książki związane z regionem – przewodniki, albumy, biografie. Pomyślałem, że można ten dobry regionalizm poszerzyć o literaturę, głównie o poezję. Szybko się jednak okazało, że aż tylu wybitnych pisarzy w Wielkopolsce nie mamy. Wtedy pomyślałem o ogólnopolskiej serii poetyckiej. W pewnym sensie był to powrót do korzeni z lat 90., kiedy byłem redaktorem wydawanego w Poznaniu „Nowego Nurtu”. Pismu miała towarzyszyć biblioteka poetycka – ostatecznie ukazał się tylko jeden tom, Solo Szymona Kantorskiego. To było odświeżenie tamtego pomysłu w nieco zmodyfikowanej formule. Nie musiałem do niego długo namawiać szefowej biblioteki, Leny Bednarskiej. Współpracujemy z powodzeniem do dziś.
WBPiCAK to nie jest najzgrabniejsza marketingowo nazwa dla wydawnictwa, nie myślałeś o tym, żeby ją zmienić?
Wydawnictwo miało się nazywać Poezja & Synowie i nawet zarejestrowałem tę nazwę razem ze znakiem graficznym. Okazało się, że na wyrost, bo nie było szans na uzyskanie odrębności prawnej – jesteśmy i będziemy częścią WBPiCAK. To w sumie bardzo wygodne, zwłaszcza ze względu na obsługę księgową i prawną. Pomimo niezbyt przyjaznej nazwy nasze książki są w cenie i od lat zdobywają ogólnopolskie nagrody i wyróżnienia.
Zdarza się, że osoby przysyłające do mnie propozycję wierszy do publikacji jako argument za piszą: „[...] I wydaję książkę u Grzebalskiego”.Nie wymienię autorów, których wydałeś, nawet tych ważniejszych, ponieważ jest ich bardzo dużo i może część z nich by się obraziła, nie widząc swojego nazwiska. Czy lista autorów, których chcesz jeszcze wydać jest długa?
Działamy z dużym wyprzedzeniem, w trybie rocznego planu wydawniczego, który musi zostać zrealizowany i rozliczony w danym roku kalendarzowym. Siłą rzeczy lista autorów oczekujących na druk książki jest u nas długa. Żeby to zobrazować, powiem tylko, że do końca września zamknę plan na przyszły rok. Mogę go oczywiście rozszerzyć – pod warunkiem uzyskania zewnętrznego dofinansowania. Nasz budżet jest niestety ograniczony, poza tym jako samorządowa instytucja kultury nie możemy prowadzić działalności gospodarczej. Dlatego nie zarabiamy na sprzedaży książek, a jedynie odzyskujemy środki wydatkowane na ich opublikowanie. W minionych latach korzystaliśmy z wsparcia MKiDN, które w ramach konkursu ofert współfinansowało wydanie niektórych naszych tytułów, wcześniej przez dwa lata w tym samym trybie wspierał nas Urząd Miejski w Poznaniu.
Czy autorzy sami zgłaszają się do ciebie z propozycjami wydawniczymi, czy poszukujesz ich i jeżeli tak, to gdzie? Nocą czytasz fora internetowe, a może w tym celu odwiedzasz festiwale poetyckie?
Po prostu staram się trzymać rękę na pulsie. Autorów w większości wybieram sam – zwłaszcza debiutantów. Próbuję także promować pisarzy mniej znanych, a moim zdaniem intersujących. Śledzenie nowości wydawniczych, odwiedzanie festiwali poetyckich, przeglądanie forów internetowych i lektura czasopism literackich – są w tym pomocne. Jednocześnie dostaję sporo propozycji od ludzi całkiem dla mnie anonimowych. Jest ich około trzydziestu-czterdziestu rocznie.
Książki wydawane przez WBPiCAK charakteryzują się wyjątkowymi okładkami, do tego większość tytułów ma dwie okładki. Widać, że wasze książki są projektowane. Zdradź, proszę, kto za tym stoi.
Od lat ten sam człowiek – Piotr Zdanowicz. Czasem wspiera go Marianna Sztyma, która okazjonalnie wykonuje dla nas ilustracje. Projekty okładek Piotr uzgadnia bezpośrednio z autorami. Często realizuje ich gotowe pomysły lub wykorzystuje dostarczoną przez nich ikonografię. Ja tylko mówię, który projekt najbardziej mi się podoba – to wszystko. Przyjęliśmy zasadę, że najważniejsze jest zdanie Piotra i autorów. Mój głos ma charakter pomocniczy.
Kto oprócz ciebie i projektanta pracuje nad waszymi książkami?
Zespół jest pięcioosobowy. W siedzibie wydawnictwa na Prusa w Poznaniu pracuje oprócz mnie dwoje redaktorów – Natalia Słomińska i Patryk Szaj – oraz Asia Bociąg, która zajmuje się organizacją spotkań autorskich w ramach cyklu „Seryjni poeci”, a także sprzedażą i promocją naszych wydawnictw. Zdalnie wspierają nas Dorota Bojkowska – skład, łamanie, przygotowanie książek do druku – oraz Piotr Zdanowicz – grafik.
Wydajecie również książki w seriach: Wielkopolska Biblioteka Poezji i Biblioteka Prozy Współczesnej – póki co, siedem tomów. Rozpoczęliście w 2009 roku, w tym roku dwie książki. Jest ich mniej, ponieważ przy wydawaniu prozy jest więcej pracy, czy mniej ciekawych propozycji?
Gdybyśmy mieli do dyspozycji więcej pieniędzy, te serie byłyby oczywiście dużo bogatsze. W Bibliotece Poezji Współczesnej wydajemy głównie redagowane przez Piotra Śliwińskiego zbiorówki krytyczne. Do tej pory ukazało się osiem tytułów, w tym wydamy dwa kolejne. Jest jeszcze seria „Maszyna do pisania”, także krytyczna – w tym roku ukaże się szósty tom. No i jest siedem książek prozatorskich, o których wspomniałeś.
Bycie równocześnie wydawcą poezji i poetą – czy to nie jest swoisty strzał w stopę? Częściej jesteś odbierany jako twórca czy wydawca?
Całkiem dobrze mam się jako poeta, ale robię to, co robię, i chyba jestem postrzegany głównie jako wydawca. Przyzwyczaiłem się do tego i moje ego zbytnio z tego powodu nie cierpi. Wydałem osiem zbiorów wierszy, zbiór opowiadań, moje wiersze znalazły się w większości opublikowanych w ostatnich latach antologii polskiej poezji – wstydem byłoby narzekać. W innych okolicznościach nagrodzono Silesiusem i nominowano do nagrody imienia Szymborskiej. Prasę też ta książka też miała bardzo dobrą.
A propos książek WBPiCAK… Wydałeś ich już bardzo dużo, czy w dalszym ciągu odczuwasz niepokój przy rozrywaniu pierwszego kartonu z drukarni? Kiedy, twoim zdaniem, książka poetycka odnosi sukces? Gdy otrzyma nagrodę, sprzeda się cały nakład, o jej autorze staje się głośno?
Czasem dziwię się, że niektóre tytuły odnoszą sukces w postaci nagród albo wielokrotnych dodruków. Ale nie protestuję i cieszę się razem z ich autorami. W tej branży nie wszystko da się przewidzieć. Jeśli coś mnie smuci, to raczej to, że niektóre tytuły – na moje oko wartościowe – przechodzą bez echa. Na szczęście nie ma ich wiele. Generalnie trafiamy z naszymi wyborami, jeśli nie w dychę, to na pewno w dziewiątkę.
Nie odczuwam niepokoju, kiedy odbieram nakład nowego tytułu. To radosne doświadczenie.
Mariusz Grzebalski (ur. w 1969 r. w Łodzi) – poeta, wydawca. Opublikował siedem zbiorów wierszy, ostatnio W innych okolicznościach (2013), a także wiersze zebrane w tomie Kronika zakłóceń (2010), zbiór opowiadań Człowiek, który biegnie przez las (2006) oraz wybór wierszy Dziennik pokładowy (2016). Laureat nagród Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (1998, 2007), Huberta Burdy (2002), Silesius (2014), Fundacji Kultury (2014). Nominowany do nagrody im. W. Szymborskiej (2014). Mieszka w Dąbrówce koło Poznania.
fot. M. Fiszer