Kurier poetycki

 

UWAGA: w związku z planowaną reorganizacją strony wstrzymujemy przyjmowanie wierszy do publikacji (PP.pl_11.06.2022)

Agnieszka Zajdowicz

Nie było deszczu

 

patrzymy z ojcem na wrony w czereśni

jest duszno a ojciec ma ręce szorstkie i białe

jakby w nocy dotknęły miąższu innego świata

więc ten jest dla niego tylko zwykłą pestką

 

siedzimy obok siebie - między nami susza

więc bez pochopnych ruchów by nie krzesać iskier

w oknie kuchni wiatr zatrzepotał firanką

jaka to dla nas ulga - tato

 

 

Małgorzata Skałbania

 

mózg pracuje inaczej

 

déjà vu (chwilowe szaleństwo)
i jamais vu (zdarza się zdrowej głowie w wielkim mieście)
demenażka słyszę za plecami
rue notre-dame-des-champs
nie znam kodu do bramy
nie pokażę synowi mojego okna było od podwórza
montmartre
zapomniałam drogę do sacré-cœur
jak tam dojść pytam
il faut monter
toujours
monter

 

 

 

Dawid Olejnik

 

Horyzonty

 

Na krawędziach  między ziemią a niebem
zawieszono cienką linię horyzontu.
Prawie niewidoczną,
niczym igła zagubiona w stogu.
Balansuję na niej,
trzymając w dłoni połatany parasol.


 Tak jak ptak zwiedziony jasnością błękitu,
wzbił się prosto w uścisk smutkiem ciemnej chmury,
upada na ziemię.
By się na niej odrodzić w płomieniach nadziei.
Ludzie patrzą z dołu, czekając co się stanie,
unoszą ciekawskie głowy.

 Przecież nie ma jednego nieba,
i nie ma jednej ziemi.
Zwinięto na szpulkę linię horyzontu.

 

 

Wioletta Ciesielska    

 

tajemnica bolesna

 

gdy byłam mała trzymałam rękę    
tak długo w górze    
aż stawała się martwa    
potem głaskałam się nią po włosach    

gdy byłam większa trzymałam w górze
już obie dłonie    
by zarzucać je sobie na ramiona jak szal    
wciąż było mi zimno    

teraz    
jesteście we mnie       
bez odrętwienia

 

 

Ewelina Ura-Kamińska 

 

Ocalony

 

Język już z butów wychodzi zziajany
od kolejnego i kolejnego kroku przed siebie.
Sznurowadła tyle razy wiązane przeciw sobie.
Zdawałoby się, że człowiek nauczony oszczędności
dalej z rakiem wyczucia wykonuje zastraszoną
materialność martwych przedmiotów.
A przecież z taką łatwością oddaje się komuś
swoją tożsamość pod naporem niezrozumiałego strachu.

Smak jabłek z targu skąpanego gwarem,
Nikt nie patrzy nikomu przez ramię.
Nikt nie szuka potwierdzenia swoich dwojakich spojrzeń.
Nikt nawet nie zdaje sobie sprawy, że para tych
skórzanych z podeszwą oderwanych butów jeszcze
nie tak dawno uciekła przed świtem.

Oprawy w maskach cudzych twarzy.
W rytmie butnego deszczu krążą po kałużach,
w których odbite są ślady niejednej bosej stopy.

Wiele stuleci minęło zatopionych w wędrówkach
jeszcze niewyjaśnionych.
Lat ogrom w lękliwym spojrzeniu skąpany.
Czas niewielki zrobił postęp.
Zatrzymuje się w życiu, wymagania stawia niezrozumiałe.

Niebywałe jednak jest to, że pomimo krwi kałuży,
w której cholewki zamoczone do połowy,
wciąż zmęczone nogi zamach biorą do kolejnej podróży.

 

 

Katarzyna Ślączka

 

przedświt na szybie

nasłuchuję 
coś  jakby światło 
rozlepia ptakom skrzydła
 
momentami jest tu bardzo cicho 
ustaje wiatr i szelest palców
na skórze
 
panuje głód
 
gdy nie mogę w porę zasnąć
milkną drzewa po drugiej stronie drogi
ich gałęzie białe jak kości 
znaczą ślady domu 
o którym nie wiem prawie nic 

 

 

Halina Rokoszewska

chwila I

senne przedpołudnie
za oknem kropi
w garnku dogorywa zupa
denatka w kolorach warzyw
pachnie żywiej
jak za życia


w takiej chwili 
kiedy uspokojenie patrzy dobrym okiem
w takiej właśnie chwili
boję się najbardziej
słyszę głośniej
widzę blask wokół przedmiotów
i czuję 
jak Ktoś powoli znowu wypycha moją łodź
na wściekłe wody


chwila II

stara kobieta
świergocze do ptaków
a dzi dzi a mi mi
obrażona jak głupia dziewczynka
wytyka szary język
i zgrabiałe palce
zaciska na grdyce Dnia
hej
Mistrzu Ceremonii
podaruj jej chwilę
zobacz
jak z czerwoną pomadką
na zwiędłych wargach
uwodzi Cię
by nie dać się Nocy

 

Joanna Joy Herman

* * *


Spotkajmy się dzisiaj w naszym miejscu na bardzo starym mieście, do którego nocą schodzą się kuny, by polować na mniejsze od siebie stworzenia – drobne, szybkie kształty o mrocznych pyszczkach i podejrzanych zamiarach. Spotkajmy się, bo wisza tam
strychy. Oddychają trzeszcząc miarowo. Z namaszczeniem otwierają i zamykają kłódki
dla wybranych. Delikatnie rozwarte jak usta zapewniają ulubiony rodzaj
zadziwienia. Potem
wybiegnij ze mną w chłód, zapach i światło katedralnych krużganków z dzieciństwa
całych w cienistych suknach,
by upiąć je w przytulne namioty rozcieńczonej ultramaryny z fioletową smugą
– tajne kryjówki. Chodźmy
ręka w rękę
skraść
kilka obrzędowych detali. Po cichu być
jak dzieła sztuki, przy których spędza się zbyt wiele czasu

 

Piotr Arent

 

Tren urodzinowy

 

Rozkład mojej rodziny jak kręgosłup ryby
wydartej wodzie.

Szybko i za życia rozchodzą się
drogie w rozdrogi nasze serca.

Rozłogi, roztopy, ostrogi i złogi złości.
Pod błotem grzęzawiska domowego ogniska.
Pod żebrami nienawiści.

Brzuch mojej matki ma sztylety
skierowane do środka.
Może poronić.
Może poronić mnie.
Czy czekam na szczęście, na zejście?
Na szczęście już nie.

Ja-Ikra zatopiona w wielu wodach
wzejdę jak słońce zza horyzontu ud.

Jakie to szczęście, że moja głowa
ze złogów słowa, vernix caseosa, jest otarta.

Wydobyty na księżyc ziemi z lądu ciała
pod przykrywką nieba
opłakuję tajemnicę rozdarcia.

 

 

Klaudia Wiercigroch-Woźniak

 

Dylemat

 

kobieta pobita w Stambule
bo nosiła szorty
księżna Kate zaszalała z kreacją
sukienka odsłoniła
za dużo

co to jest za dużo

w telewizji śniadaniowej konferencja
jak się ubrać na ślub córki i syna
by nie popełnić gafy

idealna mama

wybuch w Nowym Yorku
dziesiątki rannych

komentator mówi
zjeżdża na linie jak grotołaz
na dno gałki ocznej
z kurewskim opanowaniem

nie stwierdziliśmy że to był zamach terrorystyczny

staję naga przed szafą
naprawdę nie wiem
w co się ubrać

 

 

Jolanta Stelmasiak 

 

Tao turysty

 

Nie
nie będę
dziś zwiedzać
kościołów

jeszcze bym mogła
spotkać się z Bogiem

i byłby kłopot
na całe życie.

 

Katarzyna Pawłowska

 

Przeobrażenie

Babcia jest znów dziewczynką
gdy czeszę jej warkoczyki
patrzy ufnie błękitnym oczami
z przejęciem opowiadając o diabłach
rozczula mnie jak córka której nie mam

Przy jej kruchości zapominam
o krzywdach do trzech pokoleń wstecz
dotykam delikatnie srebrnych nitek
zamieniam palce w skrzydła ważki 
by nie rozkruszyć przedwcześnie
pergaminu skóry i nie przyspieszyć zanikania

 

 

Joanna Wicherkiewicz

* * *

emocje opadają powoli
jak najlżejsze z liści
wielobarwnie mocują się
z wiatrem 
to w górę
to w dół 
ich umieranie pachnie 
zgnilizną łez nieokiełznanych
czasami szeleszczą
z bezuczuć

 

 

Małgorzata Skałbania

                dla Niki

szafa z drzewa rozkosznego orzecha uprawianego dla zbytku
spłonęła razem z historią ornamentu i domem w którym stała
indywidualnością geograficzną własnego zapomniało o kapłanach żercach
potrzebą na nieco dalej
nieco bliżej przetarcia kurzu


(z tomiku ćwirko)

 

Sylwester Gołąb

 

Na północ

 

I pamiętasz moje zaskoczenie gdy zobaczyłem pierwszy cmentarz
po przyjeździe do tego bogatego kraju
W coś my się wpakowali
To musi być przerażające żyć tak dobrze i wszystko rzucić
dom samochód kosiarkę do trawy
wydolność na poziomie sześć kilometrów w 15 minut
przy pulsie 140 uderzeń na minutę

 

Zostawić to wszystko jeszcze przed sezonem zimowym
w którym Marit Bjørgen jest w życiowej formie
Później natrafiałem na kolejne
Nie spodziewałem się
że tu gdzie alkohol jest tak drogi
mogą dziać się tak ekstremalnie zaskakujące rzeczy

 

Na Hillevåg stoi dom tak sobie wyobrażam
i tak z pewnością było
Mieszkali tam ludzie pies i topielec
kolejność nie ma większego znaczenia
Wodę przecież spuszczali po sobie i dłonią wannę przemywali
Spali w tych samych łóżeczkach sztućców używali tych samych
lecz i to nie ma większego znaczenia
Przecież myli naczynia po sobie
i suchą ściereczką przecierali
W najgorszej sytuacji był pies zdaje się rasowy
Sypiał w budzie bez bieżącej wody i kablówki
każdego dnia śniąc o poprzednim właścicielu
choć w niczym nie zawinił 

 

 

Artur Wodarski

 

są rzeczy bez których nie da się żyć

na przykład kapsle przerobione na peleton kolarski
pstryk pstryk i już Szurkowski na mecie
pstryk pstryk i Szozda tuż za nim
reszta daleko z tyłu
szczególnie że to ruskie
jeszcze noże do grania w pikuty
smyk smyk i już broda zrobiona
smyk smyk a po niej język nos czółko
i stalowy smak zwycięstwa w ustach

 

to są rzeczy bez których nie da się żyć
jak bez grubej pajdy chleba posmarowanej
gęstą śmietaną z cukrem
mniam mniam mruczy kolega podgryzając
mniam mniam mlaszczą pozostali
i znika pajda i już jej nie ma
ostatni z peletonu odpada od butelki
spada pod trzepak
nikt nie pamięta do czego to cholerstwo służyło
ale to są właśnie te rzeczy

 

 

Powrót