poetka, publikowała we wszystkich pismach literackich w Polsce [informacja od autorki] oraz wielu pismach zagranicznych. Wiersze tłumaczone na język angielski, francuski, hiszpański, niemiecki, szwedzki, turecki, rosyjski, węgierki, słoweński, słowacki, czeski, serbski, macedoński, bośniacki, włoski, ukraiński. Opublikowane tomiki: „Hazard” (Wrocław, 1995), „Kraina tysiąca notesów” (Dzierżoniów, 1997), „Planeta” (Katowice, 1997), „Smycz” (Wrocław, 2000), „Płonący tramwaj” (Kraków, 2001), „Lekcja zachwytu” (Kraków, 2005), „Pisane na piasku/Written on send” (Kraków, wyd. Ha –art., 2007), w angielskim przekładzie Katarzyny Jakubiak, „Rok Ognistego Smoka” (Kraków, 2009), „Wiersze zebrane” (Wrocław 2014, Biblioteka Rity Baum), „Hologramy” (Poznań 2015, WBPiCAK), poemat prozą „Obca” (Szczecin 2015, wydawnictwo Forma).
Stypendystka m.in. Kultury Niezależnej w Paryżu, wielokrotnie nagradzana, w 2016 została finalistką Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K. I. Gałczyńskiego za tom „Hologramy”.
Należy do Stowarzyszenie Pisarzy Polskich.
Oblicze wiersza
Chciałabym by na Ziemi istniał człowiek który czytałby moje wiersze
Te proste jak ślady na śniegu prowadzące pod jakieś drzwi
Rysowane oczekiwaniem samotnej dziewczyny w oknie
I zapierające dech w piersiach pisane językiem gwiazd
Chciałabym by istniał na Ziemi człowiek który dotykałby każdego mojego wiersza
Rozumieniem nie tylko słów ale delikatnej materii tęsknoty z której są napisane
Rozpoznając pod palcami z jakich krain są przesłane na ten świat
Jak nieśmiały kochanek który chce poznać każdy milimetr ciała ukochanej
Chciałabym by istniał na Ziemi człowiek który traktowałby moje wiersze jak żywą osobę
Współodczuwając i spacerując między wersami jakby był w ogrodzie
Dostrzegając jak zamieniają się z nieznanego nikomu w rozpoznany kwiat
Rozmawiając z nimi lub wybierając się w daleką podróż z walizką metafor
Chciałabym by na Ziemi istniał człowiek który pochylałby się nad każdym moim wierszem
Jak nad pięknym przedmiotem chroniąc go i zabierając do siebie jak bezcenny list
By odczytał go na głos godziny zwątpienia znoju bólu i zachwycające chwile Obecności
W brzmieniu czytającego będzie połyskiwać i mój głos jakbym je recytowała jak kiedyś
Chciałabym by istniał na Ziemi człowiek który kolekcjonowałby moje wiersze
Jak motyle którym pozwala się rozwinąć skrzydła i ukazywać kolory na tle nieba
Lub jak drogocenne kamienie wystawiać w stronę słońca nauczyć je bardziej być
Niż są przy mnie gdy jestem jak podarta kartka papieru z nieważnym życiorysem
Chciałabym by na Ziemi istniał człowiek który zaopiekowałby się moimi wierszami
Gdy nie będzie mnie przy nich by nie czuły się zapomniane opuszczone niczyje żadne
By przenikały odczucia ludzi dla których są napisane wyodrębniając ich z tłumu gestów i słów
By były tym co pozostawiłam dla tych których kochałam na Ziemi
Zaproszenie dla pogardy
Latem chciałeś mnie zabrać na łyżwy długo szukaliśmy na peryferiach miasta
Lodowiska kupując kilogramy cukierków i czekolady byliśmy jak niegrzeczne dzieci
Trzymałeś rękę na moich plecach jakbyś chciał mi przypomnieć bajkę
Wiedziałeś – ktoś siłą wydarł mi skrzydła krwawiłam pomarańczowym skrzepem słońca
Trzymałeś na moich plecach rękę moje usta mamrotały tylko jedno słowo „obietnica”
Twoje imię jak opuszki moich palców jak wszystko co kochałam po drodze kupiłeś mi białą różę
Szłam z nią jak z panną młodą ja niewolnica koloru ja anarchista i buntownik każdego słowa
Piliśmy białe wino o zmierzchu utkani z dźwięków cykad ważki snuły się mgliście nad rzeką
Dotarliśmy tam gdzie rybacy opowiadają historie jak poławiają rzeczy dzieląc je na cenne i bezcenne
Zawładnęliśmy wiatrem przybywając i tu do przystani by obiecywać sobie podróż dookoła
Świata stałam się drzewem płaczącym nad wodami rzeki obok wielogwiazdkowych hoteli
Szturmowaliśmy siebie przeciskając między tłumem pytania i plany co weźmiemy w podróż
Aż przyszła jesień ty byłeś daleko ja wciąż nad tą samą rzeką nic nas nie ocaliło
Tylko pamięć twojej ręki na moich plecach i czyjeś wyznanie: skrzydła odrosną jeszcze większe
Opowieść wigilijna
bądźcie dumni, ale nie zarozumiali
napis na zwoju japońskim
ogniste wozy napełnione wersami jak rozżarzonym węglem
opowieść wigilijna najpiękniej brzmi na wygnaniu gdy ani stołu
ani bliskich nikogo poza niewidzialną nicią zwaną „czas jest z nami”
nić poza opowieścią jest kimś kto układa kartki w książce
o domu rodzinnym swoim kraju i krajobrazie dzieciństwa
a wokół pustkowie doglądane przez przemoc ciszy
nasze zaszyte usta krwawią nawet jedno słowo staje się raną
ogniste wozy przewożą ogień z dalekiej wyspy
przemoc ciszy otoczona grubym murem z kamerami
każdy gest pod otwartym ostrzałem każdy krok
w którąkolwiek stronę nieważne gdzie i jak przemoc ciszy
pustkowie i cień królowej: między video a taceo ktoś uderza pięścią
mój gniew jest nadludzki tak jak moja miłość
opowieść wigilijna jest opowieścią o kolędzie ale przemoc ciszy
nie pozwoli jej zaśpiewać między bezdusznymi filarami ukryci snajperzy
czekają na każdą słabość by zdobyć cię i trzymać wciąż na tę samą odległość
z tylu miast byłam wygnana że strzepywać ze stóp ich pył to jak budować góry
z tylu ulic byłam przepędzana że z ich nazw mogłoby powstać nowe państwo
opowieść wigilijną zaczyna zdanie: to nic że jestem w więzieniu bo ty jesteś ze mną
ogniste wozy napełnione wersami jak rozżarzonym węglem
płoną widzeniem zmierzając z prędkością myśli na Wschód
a ty opowiedz mi łąkę tę zasłuchaną w szatę polnych kamieni
opowiedz mi rysując obraz dziadków za wielkim stołem lasu
i rodziców takich jacy byli zanim przemoc odebrała nam wszystko
tło nie jest ważne tłem może być rysopis jakiejś twarzy pergamin
z nieodczytanym przesłaniem lub płótno z twoimi ranami
opowieść wigilijna o angielskim porcelanowym dzbanku w fiołki
samotna wigilia z jednym oknem na jedną ulicę świata
smak śniegu w ustach jest jak smak chleba
chcę tego śniegu jak najwięcej by usłyszeć każde twoje słowo
chcę tego śniegu w szponach wiatru z ptakiem księżyca nad głową
opowieść wigilijna o papeterii z królewskimi znakami
gdy między brudem a upodleniem odnajduję tych kilka słów od ciebie
Schronienie
w świecie który oszalał tylko wariaci są prawdą
w świecie zamaskowanych manipulacji tylko szaleństwo jest metodą
jak znów nauczyć się ludzkiej mowy by pisać w ich języku
proste oddziaływanie między słowami i przedmiotami namiętności
ludzie bardziej rozumieją chrome zdania niż świetliste wiersze
ludzie znają tylko to co umowne rozpisywane na fragmenty czasu
jak powołać się do życia pośród mieszkańców Ziemi by bardziej przypominać Słowo
mówić prostym gestem by każdy kogo spotka mógł go odczytać i rozpoznać
gdy coraz bliżej mi do śmierci wiem że za mało wierszy pozostawiałam na barykadach
za mało słów – strażników ważnej sprawy ‒ sprawy liczonej każdym oddechem
a przecież słowem jest jeszcze tyle do odzyskania więź tych co wierzą w Księgę Świata
jak znów mówić poprzez lęki choroby prawdy
jeśli zostałam wygnana do świata gdzie rozmawia się z umarłymi
nie umiem już posługiwać się rekwizytami z waszego teatru
każdy przedmiot ukrywa obraz czegoś innego
każde słowo jest początkiem podróży której nikt nie umie dostrzec ani zrozumieć
znam tylko różne odmiany cieni i przedmioty które istnieją bez udziału i intencji człowieka
kiedyś znałam kiedyś to wszystko było kiedyś
podczas gdy teraz trwa nieustannie ta dziwna walka
jeśli miałabym wybrać porozumienie między ludźmi wybieram bliskość nieba
zapomniałam języka ludzi jakbym stała w armii niewidzialnych aniołów
Droga
Ślady twoich stóp wyprzedzają fakty i zdarzenia
Są pustelnią mojego serca w tym więziennym chlewie
Gdzie kryje się złoty szlak pod górę słonecznego spojrzenia
Ślady twoich stóp są moją suknią stoję w niej pod ścianą śmierci
Wyruszam w głąb siebie twoja suknia staje się jak ekran
Widzę czas przyszły pluton egzekucyjny i nasz spacer powyżej Ziemi
Ślady twoich stóp są opowieścią o bezdomności podróżach i śmierci
Przesyłane z innego świata w niemych i bezradnych gestach
Ślady twoich stóp połyskują na moich piersiach inicjałami tej odysei
Fragmenty słów jak rozmowa kropli wody z nieznaną planetą
Ślady twoich stóp są oddaleniem zastają mnie obok ciebie
Chciałabym zejść między ludzi śladami dać dowód na twoje istnienie
Jak kiedyś gdy twoje i moje ślady były jeszcze ludzkie
Radość ludzi była moją radością zapach powietrza był zapachem ciebie
Ślady twoich stóp są razem ze mną gdy idę na jakąś pewną śmierć
Czy można rozpoznać w śladach stóp jaki niosą ciężar życia?
Ślady twoich stóp są jak pieczęć cierpienie odciśnięte na każdej z dróg
Kto nie podąża za twoimi śladami ten łamie tę pieczęć jakby przełamywał obraz świata