Małgorzata Anna Bobak-Końcowa

poetka, malarka, animatorka kultury, ilustratora, autorka okładek. Autorka tomików poetyckich: „Brzydka”, „Żywot Pliszki", „Medalik bez łańcuszka", „Juzine" (Wydawnictwo Miniatura - Kraków), „Co pachnie ciszej” oraz „Papierowe serwetki”(Wydawnictwo ANAGRAM, Warszawa 2019).

Współautorka antologii poetyckich: Contemporary Writers Poland 2000-2014r., Publikowała m.in. w „Antologii Poetów Polskich 2017”, „Wędrowne Ptaki” i „Wędrowne ptaki 2” Polskiego Stowarzyszenia Haiku. Publikacje na łamach „Śląska”, "Wytrychu", „Przekroju”, "Papierowego Żurawia”, „Gazety Kulturalnej”, „Babińca Literackiego”. Prowadzi Salon Literacki w Nysie.

Członek i założycielka Polskiego Stowarzyszenia Haiku.

 

***

 

wystarczy tych wierszy 
prawie każdy pisze 
i nikogo to nie obchodzi
a ziemia się pod nimi ugina 

pękają  pawlacze i zbiorniki na makulaturę

lepiej pleść wianki z hortensji i wrzosów
wieszać na okiennicach bez powodu
albo z powodu choroby

zamykać księgarnie z poezją
ziemia się temu przychyla 

rozrzucać nad głowami kartki nekrologów
z miłościami nieopisanymi 
ale nekrolog to już opis
niech więc po prostu zapomnę
i ziemia będzie lekką

 

 

 

Nad Nysą noc okrągłego księżyca  

 

niebo dręczy oba mosty 
wieże i dachy przygniata 
do grymasu cegieł 

w taką pogodę gałęzie 
wspominają wisielców
stoją w bezdechu 

a ja zbieram fusy kawy 
wróżby cyganek 
i stokrotki z jednym płatkiem 
umiem rozkleić się 
przy łuskaniu orzechów
nie potrzebuję cebuli 

łzami można wyczarować 
truciznę dla tęsknoty
wsiąka w bawełnianą ściereczkę

myślę że tak tuli się miłość 
kiedy przychodzi znienacka i tratuje spokój 
ratując nas przed życiem bez życia

 

 

***

 

ćwiczę całymi dniami
to jedno słowo

otwieram usta 
jakbym 
stała nad przepaścią

 

 

 

***

 

gdy wyjdę z cienia
przeniosę ślimaka i jeża
na drugą stronę jezdni
i opowiem o Piazza Santo Stefano

 

w katedrach z białego marmuru 
nie wolno odsłaniać ud i ramion 
na ścianach nagie cherubiny 
wyciągają wysokie C

 

w studni szukam twojego odbicia 
wiem że tacy jak ty 
nie rzucają się w otchłań 
nakładają obręcze na wiadra
i łowią księżyce

pod sercem noszą 
ostre rafy
o które rozbijają się okręty
i nie boją się śpiewu syren

 

taka jak ja może być

ziarnkiem piasku w oku
zimnym marmurem pod stopami 
wysnutą nitką ze swetra

cierniem w palcu rzepem we włosach 

liściem gdzie i jeż i ślimak
znajdą schron

 

 

 

***

 

wybacz zaciśniętym 
ustom i oczom

 

jestem kornikiem 
nie umiem szybować 
tuż pod skórą kory

 

lękam się snów 
skrzydlatych marzeń 
co budzą się w brzuchu 
a umierają na skroniach

 

będę drążyć ramę 
w którą oprawiłeś noce
i naszą miłość 
jak kropla kamień

 

może wejdziesz do jaskini
z grupą turystów
a przewodnik opowie
legendę stalaktytu

 

jak kornik co spisał 
historię naszej miłości
w ramie która rozpadnie się 
później niż obraz

 

wybacz moim zamkniętym
ustom i oczom
jestem kornikiem
pod korą drzewa

 

nie umiem szybować
lękam się snów
skrzydlatych marzeń
co budzą się w brzuchu 
a umierają na skroniach

 

będę drążyć 
ramę w którą oprawiłeś 
naszą miłość 
póki nie oślepnę

 

 

Powrót