urodzony w 1979 r. w Szczebrzeszynie – poeta, prozaik, publicysta. Laureat m.in.: V edycji Turnieju Poetyckiego „Orzech” im. J. Kozarzewskiego w Nysie (2010), 2 edycji Konkursu Literackiego imienia Henryka Berezy „Czytane w maszynopisie” za tom poetycki Horyzont zdarzeń (2014), za który był także nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2015).
Mieszka w Czarnymstoku. Publikował w czasopismach: „Angora”, „Arterie”, „Dekoder”, „Dziennik Polski”, „eleWator”, „Migotania”; na stronach internetowych: „2 miesięcznik”, „Artelis”, „Dwutygodnik.com”, „Ex Fabula”, „Pisarze.pl”, „PKPzin”, „Proarte” „Szuflada.net” oraz w wydawnictwach pokonkursowych.
Wydał tomy poetyckie: Horyzont zdarzeń (2014, wydanie 2: 2015), Odpowiedź retoryczna (FORMA 2016).
fot. Łukasz Halczak
Wspomnij mnie
Jadłem chrome ciało Boga, piłem jego zakażoną krew,
wypełniałem szalone proroctwa, modliłem się słowami,
wyjętymi wprost z wszechmocnych ust – chyba wierzę,
że poeta ma być zdeterminowany czasem, w jakim
przyszło mu żyć, moja poezja pozostanie bezczasowa,
bo żyję w czasie równoległym do twojego – sądzę zatem -
nie opisuję, nie przedstawiam, nie nawołuję, nie karcę,
nie opiewam, nie nawracam, nie tłumaczę i nie zaprzeczam -
sądzę, bo mam prawo, a po mojej lewicy całe moje życie.
Piekło
Ludzkie cienie przesuwające się pośród drzew i bezsilnie
padające na ławki. Odgłos kroków na schodach, spotęgowany
panującą tutaj śmiertelną ciszą. Mały pokoik i dwa łóżka.
Dym i ognik, wędrujący powoli po ręcznie skręconym
papierosie, którego trzyma między zębami. Nie jest zbytnio
zadowolony z mojej wizyty. W wariatkowie było inaczej.
Mówi, jakby się tłumaczył, że na wolności trzymało go się
wszystko, co złe. Alkohol, awantury, odstawianie leków,
bezcelowe wędrówki, teraz ma zapewnione bezpieczeństwo.
Zostawiam mu butelkę mineralnej i paczkę papierosów,
uścisk dłoni, nie patrzymy sobie w oczy, by nie okazać
- on, politowania dla moich złudzeń, ja, dla jego ich braku.
Później sto kilometrów drogi powrotnej za kierownicą,
pulsująca w głowie myśl, że droga życia i tak zawiedzie
mnie do kręgu piekła, przytułku dla pomylonych starców.
Obym się mylił
Może jednak się pomyliłem, co do celu i przypadku, myślę,
patrząc na mrówkę, którą zadeptałem, drugą wspinającą się
po nogawce moich spodni i kilka innych krążących na pozór
bez celu. Bo przecież pod tym drzewem wznosi się mrowisko.
Może jednak się pomyliłem i trzeba odrzucić te odruchy
współczucia, przyznaję, czasami jestem aż nazbyt wrażliwy,
i nie mogę patrzeć na ludzi, prawie każdy z nich z jakiegoś
powodu cierpi, i z jakiegoś powodu sprawia innym cierpienie.
Może jednak się pomyliłem, i należałoby popatrzeć na tę
planetę z orbity, jak po ciemnej stronie rozświetlają się
miasta, a po jasnej błękitnieje przestwór. I jest to wykonalne,
a przecież ledwie chwilę temu wymyśliliśmy cyfrę i znak.
I może cały czas mylę się, bo jestem tą mrówką, zadeptaną
przez los, niepojmującą tajemnicy konstrukcji mrowiska,
ani celu, jakiemu ma ono służyć. A mój ból jest odrębny,
stronniczy, jednostkowy, i nie potrafię objąć myślą całości.
Reszta jest milczeniem
reszta, którą ściskasz w garści po opłaceniu rachunku za życie,
a było ono monologiem błazna, niekiedy rozmową z duchami.
Zapłacone, przepłacone - cena zawsze okazuje się za wysoka,
życie nigdy nie spełnia pokładanych w nim nadziei, ale trzeba
przemilczeć resztę, trzymać mocno w garści, to, co pozostało,
trzymać się królewsko wyprostowanym, nie upaść na kolana.
Kain i Abel. Komentarz antropologiczny
I wsiąkła w ziemię krew Abla, krew, co nie popłynęła już
labiryntami tętnic jego nigdy nienarodzonych córek i synów,
którzy nie podnieśli już lemiesza ni miecza, nie zbudowali
miast, nie zasiali pól i nie uczynili ziemi sobie poddaną.
Zaś my, wnuczęta Kaina, którego krew szumi w naszych
żyłach, naznaczeni piętnem zwycięskiej siły, wiemy wszak,
że gdzie rośnie jabłoń, tam nie wykiełkuje już grusza,
gdzie woła krew z ziemi, tam kurhan milczenia usypią.