Robert Kania

(ur. 1964 w Opolu Lubelskim). Autor tomików poetyckich: spot (Salon Literacki, Warszawa 2014), 39 haiku (Kontekst, Poznań 2015) oraz wołynie i inne wiersze (Anagram, Warszawa 2017). Ten ostatni tomik ukazał się po bułgarsku jako prizivi i drugi stikhotvoreniya (Izdatelstvo Vayan, Sofia 2018) w przekładzie Łyczezara Seliaszki Publikował m.in. w biBLiotecePegazie LubuskimsZAFieTekstualiach, internetowych wydaniach Odry i Przekroju oraz w kilkunastu międzynarodowych magazynach haiku. Współpracownik Internetowej Gazety Kulturalnej Salon Literacki. W latach 2015-2018 prezes Polskiego Stowarzyszenia Haiku.

kobieta kręci korbą

 

stawia wiadro na krawędzi studni

przez chwilę patrzy 

na swoje falujące odbicie

 

poeta próbuje spojrzeć jej w oczy

dostrzega tylko chłód słyszy brzęk łańcucha

ciche kroki po trawie skrzypienie drzwi

trzask płonących szczap w starek kuchni

szum wody wlewanej do miednicy

senne westchnienie

 

nie zobaczy jej spojrzenia

nie powiększy go do rozmiaru wiersza

 

 

 

taki czas

 

rośnie częstotliwość powstawania 

nowych stanów związków obiektów ciał

coraz krótszy okres ich połowicznego rozpadu

E już równa się mc do trójkąta

po coraz większych wielkich wybuchach

coraz większe czarne dziury

z ciał obiektów związków stanów

wycieka chemia zostaje tylko fizyka

pamięć nie żółknie rozpada się na piksele

 

 

 

poszukiwania ciał

 

okręt który rozbił się u wybrzeży Czech* płynął z Kamczatki

żaden uchodźca łamane przez imigrant łamane przez terrorysta

nie przeżył okręt rozbił się o wysokie fale protestów

łamane przez manifesty łamane przez komentarze

dam złamany grosz na akcję poszukiwania ciał

dam złamany grosz na pogrzeb Baszara

 

Jerzy Stajuda, Okręt, który rozbił się u wybrzeży Czech

 

 

 

z Krynickiego
wołynie

 

obudziłem się nagle na nieznanym dworcu*

może to była Sabra a może Szatila

obok mnie jeden Hutu i jeden Tutsi

jeden Turek i jeden Ormianin

jeden Niemiec i jeden Żyd

miałem broń szukałem kogoś

 

/ do pary /

 

 

 

stacja benzynowa Elisabeth Bishop

 

coraz trudniej znaleźć taką jak tamta teraz każda przezroczysta wybruko-

wana żadnych plam po oleju co najwyżej po keczupie a i tak zaraz wyczyści

je ktoś uprzejmy w nowym kombinezonie dowolnego koloru z czapeczką na

 

głowie ledwie ukrywającą zapach szamponu dwa w jednym szukam wciąż

szarej serwety takiej jak tamta (wyszywanej jakby w stokrotki lub margerytki,

nie wiem, dobitej szarą mereżką*) i takich rąk które mogły ją wyhaftować

 

znajduję w zamian pusty dźwięk wiatr

gra puszką z napisem E.B. gra puszką

 

 

fragment wiersza Elizabeth Bishop Stacja benzynowa w tłumaczeniu Adama Wiedemanna i grupy poetów z warsztatów Pomost 2012

Powrót