1980, zamieszkała w Rudnikach, na skraju województwa opolskiego. Absolwentka: kilku różnych uczelni wyższych na kierunkach humanistycznych. Autorka dwóch zbiorów wierszy: „Bez twarzy” (2016) oraz „Tańczące morały” (2019). Publikowała w: „Antologii Poetów Polskich 2017” i kilku antologiach wydawanych przez serwisy internetowe oraz w czasopismach: m.in. „Rzeczpospolita Kulturalna”, „Projektor - kielecki magazyn kulturalny”, „Wytrych”, „Bezkres”. Recenzentka, a wolnej chwili fotograf.
WIOSNA
Nasturcje jeszcze nie kiełkują, a już podzieliły
pomiędzy siebie pomarańcz i czerwień. Naiwnie.
Myślą, że nie wymieszają kolorów, a oni od
progu wymienili poglądy i grzeczne słowa na dotyk.
Wystarczył gest, by zapomnieć o dobrym takcie.
Sumienie zostało skazane na straty, choć było
cicho, zbyt cicho. Nie krzyczał żaden zakamarek.
Wyobraźnia wybudowała most z wielu skojarzeń.
Gdy szukali wspólnych neuronowych połączeń,
zatracili zmysły. Smak wymieszał się z węchem,
a wzrok za dotykiem podążał. Nie zwalniał. Grał.
Słychać było mówione na wstępie dzień dobry.
W filiżance wystygły skrupuły o smaku mięty,
ukojone natrętnym, długim mieszaniem łyżeczki.
Osadziły się na rozważaniach, tych za i przeciw.
Błogostan nie kazał im zbyt długo się radzić.
Zasnęli.
Ona w roztargnieniu.
On rozważnie.
Nie mówili więcej.
Tylko kur zapiał trzy razy.
Zapomniani
Cisza. Zaświtało, a my ciągle w rozsypce.
W pogoni za latem, zapomniani zimą.
Jesteśmy. Bez smaku piwa, bo nie wypada
rozczulać się, gdy się wylało.
Pamiętasz drogi wytyczane w młodości.
ze skrytymi marzeniami, pierwszym papierosem.
Tak wiem nie paliłeś,
bo grzeczni chłopcy nie trafiali do ciemnych ulic.
Tam stały samotne kobiety.
Nie żałuj. Nie znalazłbyś siebie.
A dziś tacy dorośli. Samotni, choć z ludźmi wokół.
Pod palcami już tylko ciche dźwięki gitar
słyszanych z miejsc, w których nas nie było.
* * *
ta krótka chwila
między wdechem wydechem
zapotrzebowania w ciszę
wejdź
bez pukania w dzień dobry
bo księżyc zasnął
zawstydzony
nie wychodź
uderz w krwiobieg
potrzebnym tlenem
Jestem
Bądź
etyczny erotyk
zatańcz
między dźwiękiem a dotykiem
odległość
gitarowej struny
obrysuję kształt twojej twarzy
ustom spragnionym
pozwolę się zwilżyć
by opuszkami przymknąć powieki
zatańcz
między wczoraj a dziś
jutro
jeszcze tak odległe
za przełkniętym drogowskazem
iść coraz dalej
i czekać cierpliwie
na każdy ruch nieopanowany
zatańcz
między minutą a godziną
czas
jeszcze dany
zamknij w ramionach skrępowanie
na prześcieradle
zapisane takty
uśpią pierwszy taniec
Niepoprawnie zakazane chwile
Niedopałki. Czasami tyle zostaje, gdy chce się więcej. Nie smakują
sny, którymi przyszło się cieszyć na chwilę. Myślisz, że nie czuję,
nie mam taktu. A ja staram się nie zwariować, gdy wariuję. Mam dni,
których nie ma i kilka dreszczy na nagim ciele pod gorącą pieszczotą.
Upijam się smutkiem albo na smutno. Niech myślą co chcą Ci, którzy
nie znają przyczyn. Zdawkowe kilka słów ma wystarczyć. Zastąpić
pustkę w butelce po piwie. To mam na wyciągnięcie ręki każdego
wieczoru. I szaloną myśl, że na innej skórze tańczą rozgrzane ręce.
Zaspakajam siebie zapachem. Sweter nie prany, by dłużej otulał cicho
zwątpienie. Migawki przeszywane szybkim oddechem. Za mgłą oczy.
Minuty zmieniają się w godziny. Czekam, jak na spóźniony pociąg,
a on zmienił tor dążenia do celu. Niepotrzebny w kieszeni stary bilet.
Mam obraz pod zamkniętymi powiekami. Ten niedostępny codziennym
spojrzeniom. I szept, który chce krzyczeć rozrywając ciszę. Nie płaczę,
choć palą oczy. Wiem, zawsze jestem na wyciągnięcie ręki, jak drzazga,
która wbiła się bez zapowiedzi. Każdy kolec wyciąga się szybko.
POŻĄDANIE
stanęła w przedpokoju
w skarpety z owczej wełny
ubrana
wszedł
dzień dobry zostawiając na później
bez kroków do wykrochmalonej pościeli
zdecydowanie
z zimną ścianą na jej plecach
topiąc się
w nierównościach kobiecych
wywołał szaleństwo
uśpione na kanapie