Teresa Radziewicz

debiutowała w tomiku pokonkursowym XXIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. H. Poświatowskiej w 2005 r. Trzykrotnie nominowana do nagrody głównej Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego im. J. Bierezina (w 2008 otrzymała Nagrodę Publiczności). Laureatka konkursów poetyckich: OKP o Nagrodę im. K.K. Baczyńskiego, OKP im. W. Bąka STRUNA ORFICKA, OKP „Dać świadectwo”, OKP im. K. Ratonia, OKL o Laur, czyli Złoty Syfon Stowarzyszenia Żywych Poetów oraz innych konkursów poetyckich. Publikowała m.in. w Studium, Tyglu Kultury, Arteriach, Migotaniach, przejaśnieniach, Pro Arte, Notatniku Satyrycznym, Frazie, Toposie. Autorka pięciu książek poetyckich: „lewa strona” (SLKKB, Łódź 2009 – Literacka Nagroda Prezydenta Miasta Białegostoku im. W. Kazaneckiego), „Sonia zmienia imię” (KWADRATURA, Łódź 2011), „Samosiejki” (Galeria Literacka BWA i Biblioteka FRAZY, Olkusz 2011 – nominacja do w/w Nagrody), „rzeczy pospolite” (Stowarzyszenie Salon Literacki, Warszawa 2014, nominacja w w/w Nagrody) oraz „pełno światła” (Białostocka Kolekcja Filologiczna – Instytut Filologii Polskiej, Uniwersytet w Białymstoku, Białystok 2016).

 

 

smok, herkules i wolarz

i znowu. znowu znaki, które zauważają nawet
inni: cienie drapieżników na zmrożonych krzewach
– posępne wycinanki. tło pełne zmierzchu,
wieczory utkane ze szronu i milczenia, w czerń

rzucone wzory. spójrz – wołasz uczenie
– dwukrotnie w styczniu księżyc w perygeum
obejmuje miesiąc. będą nowe dni i coraz więcej
światła – orion na zimowym niebie iskrzy się

jak nigdy. próbujesz objaśniać tajemnicę
smoka, herkulesa i wolarza. nie tak – milczę
– nie tak! nie te znaki, nie patrzę. nie widzę
i nie chcę zobaczyć. bliższe mojej głowie

inne przepowiednie: trzynaście saren na granicy
ziemi, nieba i czasu, siedem srogich wieczorów
między wczoraj a jutro, pięć obietnic,
trzy wschody.

jeden długi zachód

 (z tomu „pełno światła”)

 

 

Halfka

                                                            Tomkowi Pułce

Zimno. Chłód się objawia w srebrnych oczodołach,
wciska jakby szron świtem, zagnieżdża ukradkiem
pod tą cieniutką skórką z pustym dookoła.

Rzucasz rzeczom wyzwanie, nazywanie woła,
wcierasz treść w jakąś formę. Nie ma żadnej kładki.
Zimno. Chłód się objawia w srebrnych oczodołach

Świt zmienia się w południe, przekształcają słowa,
przerastają się, trwają w lęku przed ostatnim
pod tą cieniutką skórką z pustym dookoła.

Wszystko w zaciętym buncie: tętno, nogi, głowa,
oko prawe i lewe, ręce – dwie wariatki.
Zimno. Chłód się objawia w srebrnych oczodołach.

Trwa zbiórka rekwizytów. Miejsce jest gotowe,
by uzupełnić pustkę (tak niby przypadkiem)
pod tą cieniutką skórką z pustym dookoła.

Wiersze, książki, atrament, wódka i rozmowa
o rzeczach najważniejszych – na nic te dodatki.
Zimno. Chłód się objawia w srebrnych oczodołach,
pod tą cieniutką skórką z pustym dookoła.

(z tomu „rzeczy pospolite”)

 

Młode

W dziób włożyć przeszłość, tak jak w usta hostię;
najlepiej, gdyby trafił się pelikan, a przechowa pamięć,
nieruchomą rybę, która jeszcze przed chwilą rzucała się,
kiedy ją wyławiał z płynącego czasu.

Więc zanurkować, schwycić zdobycz, przetrawić;
niechby nawet ości miały utknąć w gardle.
To jedna wielka metafora, popatrz na obraz:
szkielet, chrząstki, przerwana linia szpiku;

kaleki horyzont. Martwa natura z kręgosłupem
giętkim jak wiklina. Więcej chityny, wapnia,
a może ożyje. Tylko włóż w dziób przeszłość,

przetrwa, przezimuje.

 (z tomu „lewa strona”)

 

 

grusza

z historii rodzinnych tę o gruszkach usłyszałam pierwszy raz
po pięćdziesięciu latach. inne matka powtarzała wielokrotnie,
tym częściej, im więcej lat mijało. tę o prababci wożącej dzieci
przez lasy do kościoła, o pradziadku, który od wojny
nie zdejmował kożucha nawet w największe upały,
o ziemi, o lesie, przeprowadzkach i innych tęsknotach.

o śmierci swego ojca opowiedziała raz, wspominając
śmierć swojej matki. dziadek odszedł, kiedy jeszcze
nie było mnie na świecie – nie znam szczegółów.
matce pozostało w pamięci pół worka
najlepszych gruszek, które po pogrzebie
przywiozła do domu. rozważała, co stało się
z drzewem rodzącym takie owoce

z historii rodzinnych tę o gruszkach
usłyszałam niedawno. co sprawiło,
że matka właśnie teraz wyłowiła ją
z zapomnienia?

 

 

świat rzeczy małych

są sprawy wielkie, ważne, rozdmuchane – wszystkie wojny świata,
loty ku gwiazdom, wybory rozpisywane na tysiące i tysiące – oto
człowiek ustawia pomniki, drąży tunele i przerzuca mosty. szuka

dróg, drży od rozstań i pożegnań. woła: więcej, głośniej, mocniej.
pędzi nie zważając na żadne drogowskazy. myśli: dalej, wyżej,
szybciej – dąży ku czemuś, coś ściga, pragnie niewiadomego

i nie widzi, że to tylko bieg w kółko i w kółko. nigdy naprzód.
gdy wszystko już było w szaleństwach ludzkości, w napadach
histerii, w historycznych zwrotach, wzniesieniach i zapaściach

potrzeba jednego: zatrzymać się, zapatrzyć, zasłuchać w świat
spragniony czułości. łąki w makach, przydroża we wrotyczu,
klonowe zagajniki w jesiennoczerwonej zadumie, świergot

czarno-białej pliszki i ostry krzyk żurawi. szumy, szmery,
tajemnicze szelesty. miękkie modrzewiowe igły,
listki zajęczego szczawiu w iglastym poszyciu,

wieczory prześwietlone zachodzącym sierpniem
i wszystkie obsypane szronem grudniowe poranki.
dźwięki. zapachy. kolory. dotyk. smak. świat
rzeczy najmniejszych

 

Powrót