SOCREALIZM WIECZNIE ŻYWY?
Komunizm miał dwie twarze: jedna okrutna, przerażająca i druga: groteskowa, śmieszna, nonsensowna. Dotyczyło to zwłaszcza propagandy oraz tzw. „kultury socjalistycznej”. Komuniści bardzo chcieli stworzyć zupełnie nową kulturę robotniczo-chłopską, dla prostych ludzi, zrozumiałą i zaangażowaną. Zupełnie niechcacy tworzyli swoją własną parodię, jak w słynnym wierszu, w którym „towarzysz Stalin usta słodsze miał od malin”.
Radosław Wiśniewski w zbiorze wierszy „Dzienniki Zenona Kałuży”, z całą premedytacją i świadomie posłużył się schematami socrealizmu tworząc postać zaangażowanego literata o socrealistycznym nazwisku. Osobnik to myślący prostolinijnie o sprawach skomplikowanych, czasami dramatycznych, przez co jego teksty osiągają szczyty socrealistycznego humoru. Jeśli jednak literatura socrealistyczna swoje gafy popełniała w dobrej wierze i nieświadomie, to Wiśniewski czyni to celowo, osiągając niezłe literackie efekty. Przy okazji Zenona Kałuży, wyłazi cham i prostak, który jednak odzwierciedla pewien typ myślenia tzw. „prostych ludzi”, jak na przykład w tekście „Ile uzbierał”:
A Góral odszedł. Pochowaliśmy go. Góry zachowały się
wedle słów pieśni. Kiedy trumna zjeżdżała do dołu,
zaczął padać deszcz, zagrzmiało. Umarł tak, żeby nie robić
nikomu kłopotu, na dzień przed długim weekendem. Ponoć
cała wieś ciekawa, ile uzbierał, bo mało chorował. On
i Gaździna. Odeszli szybko, płynnie, jedno po drugim
w pół roku. I cała wieś ciekawa, ile to uzbierali, no,
ile z tej renty
Widzimy, jak z hagiograficznego tekstu mającego być epitafium żałobnym wyłazi ludzka zawiść, podłość i egoizm.
Wiśniewski nie obawia się używać słów uznanych za obsceniczne, wulgarne czy nieprzyzwoite. Tak jest na przykład w wierszu pod tytułem „żeby starsi pomagali młodszym”:
Wagonem zakołysało i pociąg stanął trzy kilometry przed stacją.
Mówią, że nie było co zbierać. Głowa osobno, nogi osobno.
Mówią: pijak, a nie żaden tam samobójca. Zwykły żul, ciul,
chuj pijany i tyle, do rzeki by skoczył, szmata jebana. Już lepiej
jak ta dziewczyna, niechby się powiesił na uboczu. Mówie pani,
żul erka, margines i patologia, za przeproszeniem.
I tak, za pomocą poetyki socrealizmu poznajemy prawdziwą naturę ludzką, która niechcący się odsłania w całej swojej obrzydliwości. Co ciekawe, Zenon Kałuża korzysta z Internetu, gdzie świetnie się odnajduje – pomimo, że epoka już nie ta. Ale bo też zabawy słowne są wiecznie żywe, jak na przykład w wierszu o barokowym tytule” Zenon Kałuża czyta w pracy ze znudzeniem nagłówki / portali internetowych i trafia na lid w brzmieniu: / „Zawładnęły Internetem i kuszą. Na was też to działa?”, / którego w pierwszej chwili nie rozumie, a kiedy zaczyna / rozumieć, zaczyna także żałować, że zaczyna rozumieć, / i postanawia wrócić do pierwotnego stanu, zanim zaczął rozumieć”. A pod tym gigantycznym tytułem, mamy taki skromny wierszyk::
Nie działa, tak długo
jak nie jestem
na celowniku
jednej z tych
kusz
W tekstach tych, oprócz klasyków socrealizmu można dostrzec wpływy Gombrowicza, Mrożka i Janusza Głowackiego. Nie będę tu opisywał wszystkich teksto-wierszy, niech każdy ma tę przyjemność podczas samodzielnej lektury książeczki. Ciekaw tylko jestem, jak tę poetykę odbierać będą czytelnicy starsi, którzy jak ja, pamiętają doskonale socrealistyczne popisy w literaturze, a jak ci, którzy już wyrośli w czasach innej propagandy, reprezentującej odmienne siły polityczny i kontrastowe ideologie.
Chciałbym jeszcze zauważyć, że autor bardzo zadbał o dokładne przedstawienie swojego bohatera, dając nawet jego fotografię oraz dokładny życiorys. Nie mogę się oprzeć, żeby nie zacytować bogatej w wydarzenia sylwetki, spisanej przez Radosława Wiśniewskiego.:
„Zenon Kałuża, ur. 1973 w Lutyni. Obserwator, dziejopis, poeta pogranicza, bywalec imprez Dolnego Śląska i okolic, weteran lokalnych inicjatyw literackich, obserwator życia społecznego w niewielkich ośrodkach miejskich. Absolwent Zawodowej Szkoły Kroju i Szycia w Bolesławcu. Posiada wszechstronne zainteresowania, m.in. gra na kobzie, dudach i cymbałach, jest znawcą malarstwa barokowego i historii rzemiosła oraz metalurgii w czasach wieków średnich na ziemiach polskich, inwestuje na giełdzie, jest miłośnikiem borsuków i innych zwierząt futerkowych. Jest także autorem wielu alterglobalistycznych patentów, w tym m.in. roweru wodnego na biomasę. Mieszka na Psim Polu, pograniczu gminy Długołęka. (…)”
Mam pytanie do czytelników: Jak myślicie, czy Zenon Kałuża zdobędzie popularność we współczesnej literaturze polskiej? Według mnie wszystko jest możliwe, bo na przykład osobnik typu Nikodema Dyzmy równie dobrze mógł robić karierę w sanacyjnej Polsce, co w PRL-u.
……………………………………………………………….
Wiśniewski Radosław, „Dzienniki Zenona Kałuży”, Wydawnictwo „Biblioteka Arterii”, Łódź 2017
Zdzisław Antolski