Kołysanki dla dorosłych kobiet, czyli Koło wrót Joanny Jurewicz
Zawsze uważałam kontekst doświadczenia pokoleniowego za dość istotny w czysto literaturoznawczej analizie poezji czy innych szeroko rozumianych tekstów kultury; oraz za fundamentalny, gdy brałam pod uwagę wyłącznie własne odczucia względem tekstu. Był miernikiem tego, na ile lub czy w ogóle, wiersz przyklei się do mojej głowy czy też innego szczegółu anatomicznego, i w jaki sposób tam pozostanie.
Tomik Joanny Jurewicz wpadł w moje ręce w ramach konkursowej nagrody. Książek było sporo, więc przejrzałam je – najpierw pobieżnie, potem – każdą z osobna, powoli, dokładnie. Koło/wrót grzecznie czekał na swoją kolej.
Muszę przyznać, że z początku byłam sceptyczna. Moje studia sprawiły, że – po licealnej fazie negacji rymów oraz zachwytu nad wierszem białym i lakonicznością przekazu – z podkulonym ogonem, niczym najmarnotrawniejsza z córek – powróciłam do rymu, rytmu i brzmienia, do „starych form u nowych poetów”, do kunsztu formy (przy jednoczesnym, oczywiście, zachowaniu treści).
Z tych właśnie przyczyn tomik Jurewicz wydawał mi się nieatrakcyjny. Przełomowym momentem była, niewątpliwie błogosławiona, chwila, w której otworzyłam Koło/wrót na chybił-trafił i mój wzrok padł na wiersz (idzie Bóg ciemną nocą). Pomyślałam wtedy „chyba jednak będzie dobrze”. I rzeczywiście – było.
Zaczęłam po bożemu – od tytułu. Kołowrót czy Koło wrót? Jak go umiejscowić, odczytać? Kołowrót czyli karuzela, chaos obłęd. Koło wrót, czyli stoimy obok bramy. Ani jedno ani drugie? A może oba? Czy któreś bardziej? Dlaczego? Czy dookreślenie zaburzy jego sensy? Celowość układu czcionki wydaje mi się wręcz oczywista – to czytelnik ma sam sobie zinterpretować tytuł i umiejscowić go względem tomiku, względnie wybrać którąś z nazw i kierować się nią w obcowaniu z wierszami.
(idzie Bóg ciemną nocą) jest niezaprzeczalnie jednym z mocniejszych wierszy całego tomiku, określa jego charakter, staje się kluczowym punktem w interpretacji. Z pozoru niewinny – parafraza dziecięcej kołysanki – rozwija się wraz z czytaniem, wypuszcza mroczne pędy, dzięki czemu cały sens utworu może rozkwitnąć i należycie wybrzmieć. Dostrzegam w nim również subtelne akcenty feministyczne, które podobają mi się tym bardziej, im bardziej są one nienachalne, a jednak zaakcentowane.
Wiersz (to ja ziemia) również uważam za jeden z bardziej udanych. Z pewnością jest punktem kulminacyjnym tomiku. Obecny w puencie drapieżny biologizm łączy się doskonale z historiozofią. Ona zaś, przez to, że przedstawiona nieznośnie lakonicznie, drażni czytelnika w cudowny sposób.
(W CELU) jest natomiast wierszem pozornie dość odrębnym, może chociażby przez swoja formę, lecz wpasowuje się idealnie w wydźwięk całego tomu. Dominuje w nim lekka ironia, niefrasobliwość w traktowaniu religii, czy nawet świata. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że mógłby być to flagowy wiersz Koło/ wrotu w social mediach. Klikalny, insagramowalny, idealny do szerowania – bo mocno przyciągający uwagę, jednak nie tracący przy tym na wartości poetyckiej.
Muszę jednak wyznać, że mam dość spory problem z dwoma wierszami, nazwanymi przeze mnie roboczo „dyptykiem powstaniowym”, czyli Miasto 44 i Ochota 44. Dyptyk ów, czytany w separacji od tomiku broni się, jednak w kontekście pozostałych wierszy odstaje dość znacznie, zaburzając całość, która mogłaby być jednolita i spójna oraz wprowadzając wątki, które zamiast rozjaśniać, zaciemniają. Gdyby nie on, miałabym wrażenie, że autorka chce mi opowiedzieć pewną historię. Jego obecność sprawia, iż rośnie we mnie wrażenie przypadkowości doboru, zwłaszcza, że oba wiersze nie stoją obok siebie, lecz są rozrzucone po tomiku.
To, co najbardziej zachwyca mnie u Jurewicz, to specyficznie rozumiane przywiązanie do ciała, które odbywa się w dwojaki sposób. Pierwszy – jest to ciało traktowane lekko, ironicznie czy też autoironicznie, ośmielę się stwierdzić, że nawet kulinarnie („cierpki smak na języku”, „groszek w łupince”). Takie obrazowanie pozwala umieścić somatyczność tekstu na polu bliskim czytelnikowi, oswojonym. W ogóle ironia poetki jest niezwykle lekka, inteligentna, w łagodny sposób żartobliwa („za dużo antybiotyków/ za dużo stresu”).
Drugie natomiast obrazowanie ciała odbywa się na płaszczyźnie dość mocno genderowo rozumianej kobiecości – a właściwie polemiki z nią. Za patronki takiego ukazywania somy możemy uznać przytaczane w tomiku figury (mniej licznie) Coco Chanel czy (bardziej licznie) Matki Boskiej. (Ten drugi motyw jest zwłaszcza mocno widoczny w prozie Bargielskiej.) Co więcej, ziemia – kobieta, tęsknota – kobieta, zmęczenie – kobieta, ciało – kobieta. Ten sposób narracji – nie tyle świata wewnętrznego podmiotu, lecz świata w ogóle – udowadnia, że da się zrobić tomik feministyczny, który jest nienachalny a jednocześnie mocny w wydźwięku.
Przyroda w tomiku Koło/ wrót jest obecna w sposób dość wyraźny, niezaprzeczalny. Ukazywana jest konsekwentnie, z jednej strony cyniczny, ironiczny konkret, z drugiej – czułość i filozoficzne zadumanie. Naturalnym środowiskiem jest miasto, w nim – organiczne okruchy. Jurewicz na przyrodę patrzy przez mikroskop. Szczegółowy obraz, który widać przez szkiełko, nie jest jednak wybrakowany – rozwija sensy i pejzaże, bardzo płynnie przechodząc w ogół.
Język Jurewicz jest lakoniczny, momentami niemalże szczątkowy, ale zawsze dość precyzyjny. Nie ma w nim miejsca na jałowość, zbędne słowa. Ironia prowadzona jest z niezwykłą czułością, zwłaszcza podczas poruszania tematyki religijnej czy związanej z metafizyką („zmienić w rzecz/ wystarczy klepnąć”). Niezwykle doceniam też wprowadzenie nomenklatury kojarzonej z naukami przyrodniczymi – niezmiennie będę uważać, że łączy się ona z poezją w nieoczywisty, w rezultacie niezwykle efektowny, sposób.
Podsumowując, Koło wrót Joanny Jurewicz jest tomikiem bardzo precyzyjnym tematycznie i językowo. Zdecydowanie urzeka mnie ukazywana w nim wizja kobiety czy szeroko pojętej kobiecości. Jestem w stanie przymknąć oko na nie do końca kochaną przeze mnie krótką formę wierszy, ponieważ byłam w stanie utożsamić się z poezją w nim zawartą. A może po prostu się starzeję.
inną recenzję tej książki przeczytasz tutaj