Trudna miłość
W swoim drugim zbiorku wierszy, Bogusław Olczak kontynuuje poetykę autentyzmu swoich spostrzeżeń poetyckich. Każdy wiersz to odrębna narracja, przypowieść na temat Polski i Warszawy. Tomik nosi tytuł „Mój dom to ja” i opowiada o dniu dzisiejszym stolicy, gdzie poeta mieszka. Ale wiele wierszy mówi o innych miejscach w Polsce, więc chodzi najpewniej o Ojczyznę. Już tytuł mówi nam prawie wszystko o postawie poety wobec swojego miejsca zamieszkania, jest wyznaniem miłości, a zarazem poczucia tożsamości duchowej.
W tytułowym wierszu „Mój dom to ja”, poeta wyznaje na końcu: „kocham mój dom / to trudna miłość”. I tu następuje realistyczny, a czasami turpistyczny niemal opis miasta:
to przeludnione miasto
z krwioobiegiem kanałów i ścieków
pełne cuchnących zatorów
codziennego jadu zamiast kawy
słońce z trudem przebija się
przez spaliny i chmury
kwaśny deszcz spłukuje barwy
z każdej istoty i rzeczy
Taki pejzaż, chciałoby się powtórzyć za piosenką Ewy Demarczyk. Życie w mieście nie należy do łatwych ani nie dostarcza estetycznych wzruszeń. Jednak mieszkaniec--poeta czuje się jego częścią i kocha je jak siebie samego. W mieście albo jest się obcym albo swojakiem, więc poeta definiuje siebie: „po osiedlu chodzę z podniesioną głową / jestem swojakiem spod dziewiętnastki” („Po właściwej stronie Grójeckiej”). Bo miasto, jak każdy żywy organizm nie znosi obcych elementów.
Jednak czekają nas wybory moralne i możemy się czasem załamać, jak w wierszu „karły i pycha”:
upuszczając własne ja na bruk
pod defilujące kamasze
okłamałem siebie
więc
złamałem język
by nie odmawiać plugawej modlitwy
Poeta zastanawia się nad granicami wolności słowa, nad próbami narzucenia innym swojego zdania. Być może zmieniły się metody, ale istota problemu pozostaje ta sama, tzn. brak tolerancji na odmienne poglądy, co skutkuje napiętnowaniem moralnym.
nie bracie to nie koszmar
ani zamierzchła historia
znów czarownice na stos
i heretycy łamani kołem
wokół zapach trupów
ziemia użyźniona popiołami ludzi
którzy spłonęli gdy uwolnili słowa(…)
(Noc nieskażona światłem)
Okazuje się, że Historia lubi się powtarzać, może w innych odsłonach i w innych dekoracjach, ale istota nietolerancji i zajadłej nienawiści pozostaje taka sama. Zmieniają się tylko nazwy, zmienia się język, ale istota sporu, polegająca na przemocy pozostaje podobna. Teraz może tylko jest to bardziej przemoc w języku, ale często także przemoc fizyczna i militarna.
Również wychowanie często ma na celu stworzenie osobnika wykonującego rozkazy jak automat, doskonałego wojownika, który tylko wykonuje rozkazy:
(…) bezmózgi czerep z tubą nienawiści
stabilne nogi ze stalowymi okuciami
by móc zatańczyć kujawiaka
na odmiennych
dla bogów wojny jestem niepełnosprawny
z nieuleczalnym pędem ku człowieczeństwu
(Napis na murze: moje jest mojsze)
Ten sam problem z Bogiem i Ojczyzną, które to słowa-pojęcia bardziej się spospolitowały w codziennej propagandzie, tej telewizyjno-prasowej, jak i tej ulicznej, i to zarówno w uroczystych pochodach, jak i legalnych mniej lub bardziej demonstracjach:
dziś każdy może mieć swojego boga
honor jak wyświechtany ciuch
przechodzi z rąk do rąk
za parę srebrników
a ojczyzna co z nią
tabloidy zapomniały napisać
o cichym rozbiorze
orzeł kruszeje pod powałą
jak indyk przed dziękczynną ucztą
niektórzy już szykują noże
by ciąć żywe tkanki (…)
bóg honor ojczyzna
już tylko na zakurzonych sztandarach
gdzieś w muzealnych magazynach
(Gdy słyszę: Bóg, Honor i Ojczyzna)
To jeden z najlepszych wierszy w tym zbiorze, jest w nim esencja ironicznego patrzenia na naszą rzeczywistość, jaką prezentuje Bogusław Olczak. Ale jednocześnie ten wiersz, choć sięga już chyba dna zwątpienia, to daje również nadzieje. Bo w naszej Historii były już takie momenty kryzysów moralności, zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym, może nawet większe niż obecnie i zawsze następowało obudzenie, odrodzenie.
W wierszu „atrament niesympatyczny”, poeta wyjaśnia czemu w swoich wierszach unika łatwego optymizmu i sielskich obrazów:
(…) czemu brak u pana słońca
szumiących traw i lasów
bo ja proszę pani
piszę o życiu a nie o raju
reszta to kwestia smaku
ujawnia się niechęć do innych, mizoginizm, który przybiera błazeńskie formy, będąc swoistą parodią romantycznej postawy:
(…) łzy żałobników
tańczących na mojej mogile
ochrypły śpiew w tle
Bogusiu czy ci nie żal
a czego się pytam hołoto
wszystko co dobre zabrałem ze sobą
prócz słów co są jak kraty chroniące sen
(tam gdzie nie ma drzwi)
Brane jest również pod uwagę „samobójstwo jako odmowa istnienia”, traktowane pół-serio, jako deklaracja bardziej słowna niż czynna, mająca trafić poniektórym do rozumu i przekonania:
spisałem wszystkie za i przeciw
z pętlą zaciśniętą wokół szyi
balansowałem na ostrzu (..)
To oczywiście deklaracje słowne, będące poetyckim manifestem. To dalszy ciąg romantycznego buntu wobec hipokryzji ludzkiej, wyglądającej tu nieco groteskowo. Albo opis pijaństwa, jednak bardziej humorystyczny niż tragiczny, jak to było w przypadku poprzednich utworów:
(..)witamy w Tłuszczu przejazdem z Czyśćca
z Saharą w przełyku
świat do góry nogami
buty na wysokości wzroku
z trudem łapię zaśliniony oddech
królestwo za browara
Nastrój groteski albo makabreski utrwalany jest w następnym utworze pt. kostucha tańczy kankana:
(…) mam chęć upić się światem
aż do upodlenia świtu
śpiewać wulgarne hymny
na cześć dziwki życia
Otóż w poecie walczy ze sobą uczucie wstrętu do świata z uczuciem ekstazy i upojenia tymże światem. Dualizm typowy dla romantycznej postawy wobec życia, tu jednakże doprawiony ironią, sarkazmem i cynizmem. Są to koszty życia we współczesności, pełnej hipokryzji i podszytej chęcią zysku. Nie na darmo poeta pyta „tylko czemu krew ma odcień banknotu / zmiętego w kieszeni terrorysty” (z wiersza „gdy zabrakło łez i słów”).
Krajobraz ten uzupełniają opuszczone chaty, wymarłej wsi:
szczątkami murów obory i stajni
utwardzono ostatnią drogę
tę na cmentarz za gajem
tam jeszcze bywają ludzie
(„czarny sad”)
I obraz wymarłej ziemi:
wyje wiatr w ruinach
szumi w lasach gdzie mogiły
idzie echem z Kazachstanu
(„ile wolności w niepodległości”)
Wiersze Bogusława Olczaka są jakby pamiętnikiem podróży po Polsce współczesnej, gdzie echa PRL-u i stanu wojennego przeplatają się z dziejami egoistycznego kapitalizmu, a wszystko umoczone w morzu demagogii i wódki. Jest to wierny obraz współczesnej Polski, widziany przez ironiczne okulary. Poeta poszukuje swojej tożsamości, mimo różnych krytycznych uwag, kocha swój kraj.
Całość zamyka wiersz, który przytaczam w całości, niezwykle urokliwy i sentymentalny, pobrzmiewający Norwidem i Mickiewiczem, ale ciągle obecny w naszych sercach i snach:
Za takim miejscem tęskno mi Panie
szukam domu na uboczu
tam gdzie na gruszy
gniazdo bocianie
drewniany kościółek z dzwonnicą
i proboszcz co siada pod lipą
w dolinie obrosłej zbożem
i trawiastej równinie
z tabunem pasących się koni
gdzie na brukowanym rynku
przy starej kamiennej studni
biedny poeta czyta wiersze
piegowatej pannie albo do księżyca
za takim miejscem tęskno mi Panie
Piękny utwór, kwintesencja naszych marzeń o Polsce, romantycznej, prostej i prowincjonalnej, ale swojskiej. Kiedy go czytałem przypominały mi się obrazy z małych miasteczek na Ponidziu – Wiślicy, Pińczowa czy Działoszyc. To moje dzieciństwo, okazuje się, że uniwersalne dla ludzi w pewnym wieku. En wiersz podsumowuje cały zbiór wierszy i jest jakby nawiązanie do naszej wielkie tradycji romantyczne w literaturze. Czy taki obraz jest prawdziwy czy to tylko archetyp naszych wyobrażeń o czymś, co było w naszych snach i marzeniach?
………………………………..
Bogusław Olczak „Mój dom to ja”, (Fundacja Duży Format, Warszawa 2018).
Zdzisław Antolski