Sylwia Kanicka – Na nowe nigdy nie jest za późno.
Wydarzenia, pojawiające się w życiu, mogą wywrócić świat do góry nogami lub częściowo zmienić jego wygląd, a ich odbiór, w pierwszej chwili, odbywa się przez pryzmat doświadczanych sytuacji. Z czasem udaje się spojrzeć na nie chłodno i z dystansem, nawet jeśli nadal powodują szybsze bicie serca, tak w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu.
Książkę poetycką Danuty Bartoszuk „Może narodzenie”, wydaną w 2022 roku nakładem wydawnictwa SIGNI Zygfryda Słapika, cechuje duża paleta emocji. Początkowo czytelnik może odebrać ją, jako próbę spisania wspomnieć, szczególnie z uwzględnieniem tych, które spowodowały że, „czyścimy życie jak wiersz / początek koniec” (Wierszowienie, s. 10). Podmiot w tym zbiorze, zaznaczmy, że jest to kobieta „… uboższa / o kawałki siebie / rozdane / bez mrugnięcia myśli” (Rozpisanie, s. 8), stara się przywołać zapisane w pamięci obrazy, by wyrysować świat, w jakim żyła, a ciekawym zabiegiem jest stosowana przez bohaterkę postawa obserwatorki:
„dobrze wyszła
na zdjęciach” (Zdjęcie mężatki z życia przez życiem, s. 14),
mająca sugerować odcięcie się lub pokazanie życia już na całkiem innej płaszczyźnie. Poetka, z dużą dokładnością, stara się przekazać uczucia towarzyszące zachodzącym zmianom, po których „niełatwo znaleźć drogę do domu / nieznajomość dziecięcych zabaw / nie pomaga” (Bezdomna, s. 12), i pozwala, by czytelnik przemierzał z bohaterką kolejne epizody, jedne większe, drugie mniejsze.
Tylko czym naprawdę są wiersze Bartoszuk? Sugerowanie pierwszej myśli jest, oczywiście, jak najbardziej podstawne, bez niej nie byłoby całego zbioru, bez jej przewodnictwa, czytanie wierszy nie wnosiłoby tylu punktów. Zacznijmy jednak od początku. Nie bez powodu książka poetycka nosi tytuł „Może narodzenie”. Podmiot bowiem wprost mówi:
„ostatni raz
płakałam dziś rano
więcej łez nie chcę pamiętać” (Sięgając po rozgrzeszenie, s. 17)
dając sygnał, że choć „w szufladzie koronkowe bordo / wilgotne od wspomnień” (Dżdżyście, s. 15), to nie chce się zatrzymywać. Oczywiście nie można odrzucić nawiązania do formuły spowiedzi w kościele katolickim, co powoduje jeszcze mocniejszy akcent zaczynania wszystkiego od nowa. Czytając utwory odnosi się wrażenie, że bohaterka, pomimo uwikłania w całą przeszłość, idzie dalej. Byłoby jednak zbyt łatwo, gdyby przeszłość nie wracała. „myślisz o niej każdego dnia / każdej przydługiej nocy” (Pomidor, s.22) i trudno się żyje w otoczeniu, gdzie „stół pamięta rodzinne wigilie / ale milczy jak resztki zastawy (Świąteczna samotność, s. 59). Na tym tle szukane są nowe doznania, choć podmiot zaznacza - „za mało uśmiechów / włożyłam do walizki” (Dzień czwarty, s. 43). Determinacja jest jednak bardzo duża, wykrzyczenie:
„to takie nieludzkie
skazywać na bezdotyk” (Głód, s. 39)
jest porządnym impulsem do działania, jednak co dzieje się po części w wierszach Bartoszuk? Otóż okazuje się, że tak bardzo doświadczona bohaterka, stara się przetrwać „byle do wieczora / a wtedy / tabletka na zapomnienie” (Piżamowa mama, s. 48). To poszukiwanie dla siebie miejsca, odrobiny szczęścia, przeplata się z wciąż powracającymi obrazami z przeszłości. Nie chodzi jednak o to, że kobieta, z wierszy, chce je pamiętać, czy wręcz rozpamiętywać. One tkwią w niej i stają się tarczą, która jednocześnie nakazuje analizowanie nowych sytuacji, przez co jest ona zdecydowanie pewniejsza w swoim postępowaniu, jak też daje schronienie, gdy popełni błąd i może wrócić w swoje bezpieczne miejsce, gdzie kolejny raz „zamknie oczy / żeby pomarzyć o lataniu / bez obaw / nie skoczy / nie pobrudzi marzeń” (O takiej jednej ale może być ich więcej, s. 50). Bohaterka zna swoją wartość i wie, kiedy „… nareszcie idzie / droga do siebie” (Kiedy kobieta odchodzi, s. 20). Autorka wykreowała po części kobietę silną, nie dającą się zwieść. Odnosi się wrażenie, że tylko częściowo taki charakter został przypisany podmiotowi, gdyż doświadczenia życiowe, mimo szczerych chęci, nie pozwalają w pełni otworzyć się na świat. Poszukiwaniom towarzyszy ciągły niepokój, gdyż „uzależniona od wiary w sny / oczekuję na nieszczęścia / czarnowidztwo przykrywam / grymasem” (Za mało, s. 21). To też mocna informacja dla czytelnika, iż bohaterka, tak naprawdę, ma na sobie maskę, którą stara się zwieść obserwatora. Pytanie czy tylko czytelnika, czy również siebie w ten sposób chce przekonać, do tego, że jest już inną osobą. Czytając wiersze odnosi się wrażenie, że ta założona maska ma skrywać przed światem to, co wewnątrz bohaterki, ale również ma jej ułatwić doszukiwanie się chęci zmian u innych:
„szukasz powodów do radości
bo bezczynność nie cieszy”
(…)
szukasz powodów
bo radości jak na lekarstwo” (Z lęków, s. 55),
chcąc ułatwić sobie swoje funkcjonowanie, albo by stwarzać postawę pewnej siebie. Bartoszuk nie do końca pozwala odkryć się kobiecie z wierszy. Manewruje jej postępowaniem, lawiruje pomiędzy próbami zmian, chęciami dostrzegania nowego, a jednocześnie sprowadza ją na ziemię, gdy zbyt pewnie poczuje się w nowej roli, albo gdy ta nowa rola okazuje się nie do końca trwała, wówczas „zamiast ciepłego uda / dziś wystarczy nagi uśmiech” (Z dekalogu, s. 23). Autorka wszystkie te elementy wprowadza w bardzo przemyślany sposób. Wiersze stają się etapami następujących po sobie emocji. Czy są autentyczne? Bartoszuk, chcąc do nich przekonać, wykorzystuje sytuację pandemiczną, pokazując nastawienie do niej podmiotu, a przez ukazanie towarzyszących mu wówczas przemyśleć:
„wsiadam do autobusu
raz dwa trzy maseczka
nareszcie umiem jak inni
niepełnosprawna oddechowo” (Grając w życie, s. 54),
stara się zobrazować prawdziwość wszelkich emocji towarzyszących na innych etapach życia. W sytuacji, która działa się na świecie, takie obrazowanie działa na korzyść poetki. To wszystko powoduje, że wiersze czyta się z dużym zaciekawieniem czekając na rozwój sytuacji gdy „… stare wpatrzone w ciemne okno / wyciąga dłonie żeby poczuć ciepło” (Świąteczna samotność, s. 59)
Czytając zbiór wierszy można odnieść wrażenie dużej rzeczowości wszystkich poruszanych problemów: chęci zmian, doszukiwania się sensu działania w kolejnych krokach, próby przełamywania się, czy ucieczek/powrotów do miejsc, gdzie jest bezpiecznie. Każda decyzja oparta jest o wcześniejsze doświadczenie, przez które bohaterka przeszła, a „zima zaczyna się od stóp / tak trudno je ogrzać wspomnieniami” (Zimowienie, s. 56). Danuta Bartoszuk zabiera czytelnika tak trochę, na rollercoaster, by mógł on doświadczyć wszelakich zmian położenia jej bohaterki, wznoszenia się i schodzenia w dół samej siebie. Jednak najważniejszym przekazem tych wierszy staje się informacja, że pomimo wszelkich doświadczanych sytuacji można żyć dalej, nawet trzeba żyć dalej i cieszyć się każdą chwilą, bo „wariatka nie czeka na jutro / jutro może być jeszcze gorzej / może nie wystarczyć / bycie wariatką” (Wariatka nie tańczy, s. 52). Tak więc książka poetycka o tak silnym tytule „Może narodzenie” daje pewnego rodzaju drogowskaz do odrodzenia się, do spojrzenia na życie od nowa i korzystanie z niego pomimo wszystkiego, co wokół się dzieje, gdyż „wczorajszy dzień / był świętem pluszowego misia / dzisiejszy też będzie jakiś” (Prognoza, s.53)
Danuta Bartoszuk, Może narodzenie (SIGNI Zygfryd Słapik, Warszawa 2022, s. 65)