• 9 Sierpień 2023

Sylwia Kanicka – „milczymy o tym że trochę / zaplątaliśmy się w sobie” (s. 30)

 

„Ocalały karp” to debiutancka książka poetycka Magdaleny Podobińskiej, która ukazała się, nakładem Krakowskiej Biblioteki Młodych Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, w 2021 roku. 

Poetka, eseistka, wyróżniona, w 2020 roku, przez Jury Małopolskiej Nagrody Poetyckiej „Źródło”, wydała zestaw wierszy maskując w nich dużą dawkę informacji, a sposób, w jaki tego dokonała, świadczy o swobodnym poruszaniu się nie tylko w świecie literatury, ale przede wszystkim wśród symboli będących częścią tego zbioru.

Autorka bawi się słowem. Łączy szeroko pojmowane pięknow jeden obraz. Obserwuje i wykorzystuje te obserwacje, by przedstawić świat, w którym trwa podmiot liryczny, z jednej strony mający fotograficzną pamięć:

„tu był ten dom

tu stał ten stół

cztery drewniane nogi

w kolorze jasnego orzecha” (s. 36), 

z zaznaczeniem rzeczy zjawiskowych, jak choćby „szmaragdowe obłoki” (s. 8)
czy „… bocianie drzewo / z księżycem w tle” (s. 16), z drugiej każdy wyrysowany przez poetkę pejzaż staje się częścią szerszej perspektywy:

„wrzesień niesie niepokój

jesień jest lustrem

prawdą

którą trudno przeoczyć

zniknęły pola zbóż” (s. 49).

To wszystko sprawia, że wiersze czyta się lekko, bez żadnych ograniczeń, jednak autorka wykorzystuje ten sposób, by otworzyć drogę do głębszej refleksji i tutaj czytelnik musi sam zdecydować, czy chce w nią wejść, czy pozostanie na pierwszej płaszczyźnie utworów. Decyzja o pozostaniu nie będzie zła, wyobrażenie sobie miejsc czy sytuacji jest komfortowe i bezpieczne. Ważne, by powiedzieć, że Podobińska nie przesłodziła przedstawionych obrazów, gdyż są to konkretne przesłania: 

„z entuzjazmem

ale tez pokorą

będę się uczyć od nowa

trudnej sztuki milczenia” (s. 13)

nie pozostawiające czytelnika w wyimaginowanej przestrzeni.

Dla tych, którzy nie zatrzymają się na przeczytaniu i zachwyceniu w/w obrazami, poetka przygotowała niesamowitą podróż, bo „niepojęte ile można ukryć między wersami / wystarczy pokręcić i poobracać / a potem ładnie i sprawnie zawinąć / w szeleszczące metafory” (s. 22). Podmiot Podobińskiej nie tylko zachwyca się tym, co wokół, ale chce pokazać odbiorcy, że „wciąż mamy szansę / uratować wczorajszy dzień” (s. 26). Autorka, już tytułem zbioru, składa pewnego rodzaju deklarację. „Ocalały karp” to wyciąganie z pamięci zapisanych obrazów i ukazanie ich drugiej strony. Jak już wspomniałam, Podobińska ze swobodą porusza się wśród symboliki i wykorzystuje ją, by pozwolić szerzej spojrzeć na to, o czym pisze. Nawiązanie do serii 11 obrazów Vincenta van Gogha, biorąc pod uwagę ich postrzeganie pod koniec XIX wieku, to symbolizowanie radości życia, jednak sam sposób wykorzystania w utworze sugeruje przemijalność i nietrwałość pewnych etapów, a „słoneczniki wyskubane” (s. 7) to swego rodzaju próba odwrócenia uwagi czytelnika od tej pierwszej płaszczyzny na której się znajdował. Idealizm pięknych obrazów nie zawsze idzie w parze z tym, co naprawdę się dzieje. Podmiot wielokrotnie podkreśla, iż wykreowanie korzystnego wizerunku jest tworzone na potrzeby obserwujących i często nie jest on zgodny z prawdą. Nie będąc gołosłownych bohater  a on sam przemieszcza się pomiędzy scenami prezentowanymi w utworach. Gdy więc wydaje się, że uśmiech Mony Lisy to coś najpiękniejszego, co można zobaczyć na pożegnanie, należy przemyśleć, co znajduje się za nim (w końcu do dziś prowadzone są dyskusje na temat ukrytej prawdy za tym uśmiechem), bo każdy „może robić wszystko / co chce / bezkarnie / ale przyjdzie czas zapłaty / i Las Birnam uderzy” (s. 14). Wykorzystanie obrazu Leonarda da Vinci i przepowiedni z tragedii Williama Shakespeare’a ma uświadomić czytelnikowi, że nic nigdy nie uchodzi bezkarnie, szczególnie wyrządzane krzywdy. To wszystko bardzo silnie wpływa na człowieka. Podobińska, przemieszczając podmiot pomiędzy sytuacjami, dopowiada w czym tkwi problem. Z jednej strony poddawany jest pewnego rodzaju omamieniu, z drugie doprowadza ono do braku zaufania względem tego, co widzi:

„zaufaj nam

mimo iż nie zawsze wiem

jak skończy się zdanie które zaczynam” (s. 39).

Stawianie podmiotu w nie do końca jasnych sytuacjach i cała masa wykorzystanych symboli, która znalazła się w wierszach, pokazuje, że świat wokół jest swego rodzaju kolażem, w którym znaleźć może się wszystko, co w rezultacie stworzy wyraziste dzieło sztuki, jakim jest życie. Wówczas można powiedzieć sobie:

„a ja czuję się jak Robin Hood

zakładam kaptur

składam łuk

i uciekam do swojego Sherwood” (s. 29),

by czuć się bezpiecznie, choć „jestem twardym orzechem do zgryzienia / dziewczynką z zapałkami” (s. 31) chcącą dać trochę ciepła innym, „tulę i głaszczę tych / na zgliszczach / tych na krańcu świata / trzeciego drugiego pierwszego” (j. w.). 

Poetka nie boi się również używać określeń, które uznane zostały za bunt jednostki. Konrad w III części „Dziadów”, w przypływie gniewu, wypowiada słowa: 

„Nazywam się Milijon – bo za miliony

Kocham i cierpię katusze” (A. Mickiewicz, Dziady cz. III),

a Podobińska nawiązuje do tych słów, ale jakby z lekkim lekceważeniem i mówi:

„po co mi cierpieć za siebie i za miliony?” (s. 34),

co wcale nie oznacza, że nie przejmuje się, że jej podmiotowi jest wszystko obojętne, a górę bierze jego egoizm. Wręcz przeciwnie, nawołuje do pamiętania wszystkich  lekcji, wyciągania z nich wniosków, by iść dalej, wierząc, że szczęście i tak nas znajdzie, bo „słowa tęsknej piosenki / rozbite w drobny mak / bosy Kopciuszek oddziela od fałszu” (s. 41). Nie można bowiem być „miedzią brzęczącą / ani cymbałem brzmiącym” (s. 47), tu oczywiście nawiązanie do Hymnu o miłości z Pierwszego listu do Koryntian św. Pawła, gdyż należy mieć w sobie wartość i w nią wierzyć, a jeśli tej wiary brakuje, to pozwolić innym ją obudzić:

„będę cię karmić ziarnami

dzień po dniu

noc po nocy

aż zrozumiesz że możesz

i zaśpiewasz” (s. 51),

wówczas droga, którą należy pokonać okaże się łatwiejsza.

Zbiór wierszy Magdaleny Podobińskiej to nie tylko wizja zawiłości w jakiej funkcjonuje bohater, a w tym przypadku bohaterka, co nie zostało powiedziane na początku. Podmiot jest kobietą, która swoje zdanie wyraża delikatnie i ostrożnie, ale z tzw. pazurem właśnie poprzez wykorzystanie symboli. Ta delikatność i ostrożność ma jeszcze jedno oblicze. Pojawia się w uczuciach wyrysowanych w wierszach. Podmiot chciałby powiedzieć wprost co czuje i myśli, jednak lekcje, jakie odebrał od życia, nakazują mu nie działać spontanicznie, gdyż „nawet / światło / może się załamać / a co dopiero / człowiek” (s. 28). Jednak bohaterka potrafi odnieść się do miłości, nie odsuwa jej od siebie i nie neguje. Wie, że uczucie to istnieje i dotyka każdego, jednak zdarza się niedostrzeganie go lub zauważenie zdecydowanie za późno, bo „otaczają ją porcelanowi ludzie” (s. 18). Być może ten natłok masek, które nakładane są na twarze, lub strach, że odkryje się swoją słabość, powoduje brak umiejętności okazywania emocji. Jednocześnie nadanie tytułu, jednemu z wierszy, „księżycowa sonata” sugerować pozostawanie w samotności i konflikty wynikające z różnic, w tym również pokoleniowych, wywołanych przez środowisko, w jakim się funkcjonuje, choć „mówią że łzy łączą duszę / a sen przywraca niewinność” (s. 27) więc trzeba mieć zawsze nadzieję. Podmiot tęskni za uczuciem:

„chciałabym czegoś wielkiego

co mnie uskrzydli

zainspiruje” (s. 17) 

i wierzy, że gdy „przyleciała ta mała sikorka” (j. w.) to roztopi się chłód, niczym w sercu Kaja, i będzie możliwy powrót do tego, co było wcześniej:

„spotkaliśmy się 

po latach

czerwony tramwaj wyblakł

rozmowy

zeszły na inny tor” (s. 24)

lub pojawi się nowe, któremu powie się: „spójrz na mnie z miłością” (s. 58)

 

Magdalena Podobińska tworząc zbiór miała jasno wyrysowany schemat i konsekwentnie się go trzymała, niezależnie od tematu, którego porusza. Biegłość w  pokazywania dwóch stron jednej sytuacji, a przede wszystkim dostrzeganie różnic pomiędzy nimi, to umiejętność, jaką powinno się opanować. Wpływa ona na budowanie relacji między ludźmi od tych prostych do mocno rozbudowanych. „Ocalały karp” jest swego rodzaju historią częściowego zagubienia się w tym, co dzieje się wokół, zaślepnięcia, które prowadzi do niedostrzegania ważnych elementów, przez co można stracić szansę na coś bardzo ważnego. Należy widzieć i umieć mówić o tym, co się widzi, bo „słowa mają kształty / kolory / i zapach” (s. 40) i nie pozostawiają człowieka samego. Warto więc się rozglądać i przyglądać temu, co wokół oraz pamiętać o tym, czego już się doświadczyło.

 

Magdalena Podobińska, OCALAŁY KARP (Krakowska Biblioteka Młodych Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Kraków 2021)

 

Sylwia Kanicka

Powrót