• 2 Listopad 2022

Bożena Boba-Dyga: Poezja w kontekście – opowieść o książce Anouk Herman pt. Right into pod tramwaj

epilog

jeśli kiedyś zginę

pamiętaj że nie uciekłom

[…]

 

Mamy w języku polskim trzy formy rodzaju: męski, żeński i nijaki – szkoda, że ten ostatni nie jest dosłownym tłumaczeniem z łaciny, gdzie nazywa się neutrum czyli neutralny. No bo czy nijakie jest np. krzesło? Czy aby jest bardziej „nijakie” od lampy? Albo jeszcze lepiej czy nijakie jest dziecko? Właśnie dziecko – czyli jeszcze nie w pełni rozwinięta, ergo dojrzała forma człowieczeństwa – forma pełna ciekawości i zachwytu, radości odkrywania, ufności do siebie i świata, energii. Czy (wszyscy) poeci jak mówi przysłowie „są jak dzieci”? Wyposażeni przez naturę, przez swoją naturalną nadwrażliwość, w te często zanikające z wiekiem, a pożyteczne w pisaniu wierszy przymioty? Tom pt. Right into pod tramwaj napisało autoro - osoba której nie podoba się naturalne zorientowanie, może niepewna tego kim jest lub chce być, lub jeszcze niezdecydowana, a może dająca sobie prawo do czasu na namysł w kwestii wyboru, a może ignorująca wybór w całości i dająca sobie prawo do życia jak dziecko przed płcią, albo obok płci. Czy ta sytuacja ma wpływ na jejo poezję? Fakty czyli wiersze mówią że tak, bo temat wprost przewinął się w tomie. Jednak ze szkodą dla książki lub/i czytelnika, byłoby patrzenie na jej treść li tylko pod takim kątem. Doszukiwanie się związków czy upatrywnie w treści tej praprzyczyny to trochę tak, jak zaglądanie Konopnickiej pod spódnicę. Można zastanawiać się co łączyło ją z Dulębianką, ale to osobny wątek bez istotnego związku z Sierotką Marysią czy Jankiem Wędrowniczkiem, a jeszcze mniej z Rotą. Z bajkami już większy związek mogło mieć ośmioro dzieci autorki, dostarczających na pewno wielu inspiracji. Zatem to, że autoro jest neutralne wobec płci ma związek ze wszystkim co tworzy, ale nie stanowi w całokształcie o wytworach. Przypomina mi się lekcja, jaką odebrałam kiedyś uczestnicząc w warsztatach arteterapeutycznych – zebrani wokół okrągłego stołu, na którym stała martwa natura z kubkiem w roli głównej, rysowali to co widzą ze swojego punktu obserwacyjnego, a następnie podawali kartkę zgodnie z ruchem wskazówek zegara, i każdy rysował dalej na otrzymywanej w ten sposób nowej kartce tak długo, aż jego własna wróciła mu do rąk. Proste ćwiczenie, w efekcie którego otrzymywało się coś o wyglądzie animacji poklatkowej, przypominające również usiłowania kubistów, by pokazać podmiot dzieła ze wszystkich stron jednocześnie. I nie byłaby to lekcja na całe życie, gdyby nie morał wypływający z faktu, że biały kubek z jednej strony miał uszko, a z przeciwnej kolorowy obrazek. Dzięki tym cechom mógł stać się przyczyną zażartej kłótni, a przynajmniej sporu – patrzący z jednej strony i zapytany co widzi, albo raczej jak wygląda obserwowany przedmiot powiedziałby, że jest to biały kubek z uszkiem i to jest fakt. Osoba z naprzeciwka powie: nie, kubek nie ma uszka i jest kolorowy, przecież wyraźnie widzę obrazek i to jest prawda. Ktoś bardziej bezpośredni i pewny siebie doda: no coś ty, głupi – nie widzisz, że jest kolorowy i skąd sobie wymyśliłeś to uszko! Konflikt gotowy i oparty na faktach. Jednak wynikający z niesprawdzenia wszystkich punktów obserwacyjnych. Może autoro chce patrzeć na świat bardziej dookolnie, albo przynajmniej nie brać udziału w polaryzacji? Świat, rzeczywistość, natura wszystko jest nieskończenie skomplikowane i złożone z niewyobrażalnej ilości i jakości oraz rodzajów. Dlaczego więc płeć miałaby się skończyć na ledwie dwóch? Prawdopodobnie starożytne cywilizacje miały już ten problem, mity opisują różne hermafrodyty - wielopłciowe albo łączące cechy ludzkie ze zwierzęcymi. Faraonowie egipscy – Hatszepsut czy Echnaton przeszli do historii jako osoby przeczące wizerunkowo swojej biologicznej płci, czy szczególnie Echnaton przedstawiający siebie z cechami obu płci naraz, może właśnie mówiąc językiem współczesnym niebinarne? Podobnie jak egipskie bóstwo Aton będące jednocześnie Matką i Ojcem dla świata. 

Ze swojej wieży obserwacyjnej autoro, co widać już po tytule, przeciwstawia się również podziałowi na języki – bo czemuż nie mówić w dwóch naraz? Eksperymentom nie ma końca. Autoro wyraża się nowoczesnym językiem, pełnym potocznych anglicyzmów, językiem osiedli z całym ich prostactwem, chamstwem i okrucieństwem, które straszy i powoduje, że niechętnie się tam zapuszczamy. Kontestuje świat ziomów, „Januszów”, „szefów pana Areczka”. Pokazuje drugą stronę lustra, to co jest w pakiecie z niby „normalnością”, a przynajmniej przeciętnością. Brutalnie obnaża wieczność zła odwołując się do historii biblijnych. To już było i wciąż jest, zdaje się krzyczeć, tyle że po naszemu, w języku XXI wieku. W wielu tomikach urażają mnie wulgaryzmy, skwierczą niepotrzebne, tu są potrzebne, są ilustracją i elementem tej ekspresjonistycznej muzyki. Tu dysonanse są potrzebne jak w muzyce Arnolda Schoenberga, Albana Berga i Antona Veberna.

[…]

pamiętaj że nie uciekłom

żeby szukać fajniejszych osiedli

i lepszych mysich truchełek

sprawdź mój dysk gogle

i znajdź folder z danymi

wszystkich moich przyjaciół

[epilog]

 

Po wysłuchaniu tej recenzji mój mąż wziął tomik do ręki – i o to chodzi!

 

Ps. Tom starannie wydany w ramach nagrody w konkursie Instytutu Literatury w serii Biblioteka Literacka Kwartalnika „Nowy Napis”, edytorsko efektowny, w kształcie kwadratu o nietypowym formacie, w kolorze „feministycznym” – magenty, którym posługuje się w swojej twórczości Iwona Demko.

 

Anouk Herman, Right into pod tramwaj, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi i Instytut Literatury, 2022 Łódź - Kraków

 

Bożena Boba-Dyga

Powrót