Iwona Sakrajda
Warunki pogodowe nie sprzyjają noszeniu głowy wysoko. Warto jednak unieść ją, chociażby po to, żeby zobaczyć jak wielu z nas stać jeszcze na uśmiech, jego odwzajemnienie czy spojrzenie w oczy
Dziś wiał silny wiatr, czułam zimny dotyk na policzku. Mimo to patrzyłam na mijających mnie na deptaku ludzi. Zastanawiałam się, kto z nich może lubić poezję, kto nie. Szukałam w spojrzeniach, czegoś co wyraża ich samych. Refleksje zmusiły mnie do zanucenia piosenki Kory śpiewającej o ludziach bez twarzy („Granice”). Najgorsze, co może spotkać człowieka. Brak twarzy. Brak emocji. To budzi lęk. Utrata siebie w wyścigu codzienności.
Jedyną wyróżniającą się osobą był mężczyzna w średnim wieku, w kapeluszu i z mało starannie wyhodowaną brodą. Ubrany w ciepły płaszcz i niechlujnie zawiązany szalik. Wyróżniało go nadzwyczaj przenikające spojrzenie. Wręcz okrywające jego długą brodę. Pomyślałam, że może właśnie on, pomiędzy maszerującym, rozproszonym tłumem pamięta jakieś stare wiersze. Odwzajemnił mój uśmiech (może uśmiechnął się do mojej myśli?).
Ludzie dzielą się na czytających poezję i tych, co jej nie rozumieją lub się jej boją. Wiersze są jak emocje przetłumaczone na słowa. Są jak okno na duszę człowieka. Moje fascynacje poezją trwają od młodych lat, chociaż nie miałam wtedy pojęcia o tym, czym naprawdę jest poezja. Nie może jej zrozumieć człowiek przekazujący każde swoje poruszenie jedynie w emotikonie, w tych wszystkich typograficznych znakach na klawiaturze. Jak wyglądałby świat, gdzie ludzie zamiast twarzy mieliby emotikony? Ktoś obok mógłby mieć zamiast twarzy znak uśmiechu, inny smutku albo zakłopotania. Grymas na twarzy to nie wszystko. Oczy są zaproszeniem do dialogu i naszą wizytówką. Strach przed ekshibicjonizmem (bo przecież nie jest dobrze pokazywać siebie) zmusza do nakładania masek. Dzisiejszy świat w swoim postępie technicznym, promocji pozornej siły, sprawia wrażenie jakby cofał się w rozwoju emocjonalnym. Potrzebujemy silnych liderów i mocnych osobowości, a słowo mocny nijak się ma do poezji w optyce dzisiejszego społeczeństwa. Skoro świat boi się tkliwych, bolesnych czy mokrych od łez uczuć, eliminuje je wszystkie. Literatura jest nośnikiem emocji, wspomnień, historii i bogactwa życiorysów. Jeśli pozwolimy na utratę tego, co sprawia kim jesteśmy, zbliżymy się do technicznego tworu nie reagującego na żadne impresje. Taki świat byłby w stanie produkować jedynie substytuty wspomnianych wyżej nośników emocji. Każdy z nas jest posiadaczem wielu odcieni namiętności. Warto się z nimi skonfrontować .
Czytając wiersze czy prozę, zawsze interesuje mnie autor. Po zapoznaniu się z głębią, szukam tego, co może się za nią kryć. Kto i jakie uczucia kierowały piórem piszącego. Wielu wielkich ludzi literatury było osobami o skomplikowanej psychice. Tak skomplikowanej, że borykali się ze sobą i swoim istnieniem. Jedni sobie z nią radzili, inni nie.
Zanim zapoznałam się z postacią Zbigniewa Herberta, inaczej odbierałam jego poezję. Wiersze tego wybitnego poety są mi bliskie (może mam sentyment do niego, ponieważ też urodziłam się dwudziestego dziewiątego października). Myślę, że większość z nas zna jego zmagania ze sobą czy informacje o jego przyjaźni z Czesławem Miłoszem. Na takie relacje stać tylko osoby o głębokim, wręcz nie posiadającym dna, wnętrzu. Chętnie wybrałabym się w towarzystwie Herberta na spacer. Do parku albo do Socrates Cafe (pogadać z nim o filozofii, to byłoby coś!), posłuchać o historii… To dopiero prawdziwa uczta poruszeń. Niezmierzone kolory osobowości tego, de facto labilnego, zarazem wielkiego poety, zostawiają przestrzeń do namysłu. Taka przestrzeń może być spacerem z nim samym.
Do pobliskiej knajpki zaprosiłabym Rafała Wojaczka. Pewnie smak wypitej w jego towarzystwie kawy skłoniłby mnie do użycia cukru (mimo, że zdecydowanie wolę gorzką). Chociaż jego wiersze o cielesności i śmierci są pełne mroku, to nie da się nie zauważyć ogromnego głodu miłości w zapisanych przez niego słowach. Wymienione nazwiska nie mogą przedstawić mojego jednostronnego odbioru poezji (spacer takich osobowości nie przypominałby ludzi z emotikonami na twarzach, a coś na podobieństwo emocji, budzących we mnie obrazy Zdzisława Beksińskiego, surrealistyczna deformacja postaci pełna grozy). Poezja przecież ma barwy piękna, uroków życia, wiary, miłości w pozytywnym oddźwięku.
W obecności szarych barw za oknem, niskich temperatur i deszczu, pojawiają się refleksje o mniej barwnym i ciepłym smaku. Nawet jeśli jakieś postacie budzą kontrowersje, to literatura zawsze będzie bogatsza jeśli dostrzeżemy, że jest nie tylko cukierkową opowieścią i zaproszeniem do bajek, ale prawdziwym smakiem życia. Nie można wciąż godzić się na przyciąganie ludzi z siłą grawitacji przez reklamy do kolorowych okładek, a o przypomnienie o wrażliwości. O tym, co mieszka w nas samych. O zapomnianych peryferiach w duszy.
Na podobieństwo dzisiejszych potrzeb mamy dostęp do wielu telewizyjnych telenowel, seriali. Tym się karmi cywilizacja. W każdym razie jej część. Odbiorcy wertują, po kolejnym odcinku, streszczenia następnych. Sama, kiedy wpadam w sidła serialu, z ciekawością sprawdzam czy warto oglądać dalsze wydarzenia na ekranie. W poezji jest inaczej. Tu się smakuje każdy kęs, powoli, z zachwytem i odgadywaniem dodanych przypraw. Z ciekawością kolejnego wiersza. Subtelnie i delikatnie słuchając emocji autora. W wiersz trzeba patrzeć głęboko, jak w oczy, aby dostrzec emocje.
Seriale łyka się w pośpiechu, bez zastanowienia. Może dlatego stronimy od kultury? Sztuka rodzi się długo. Jest zawsze pełna poruszeń. To jednak najlepszy trening na słuchanie swojej emocjonalności.
Kończące się wędrówki skłaniają do odnalezienia świata, którego szukał Jarosław Borszewicz:
„Szukam świata”
szukam świata
w którym jedna jaskółka
czyni wiosnę
gdzie szewc
chodzi w butach
gdzie jak cię widzą
to dzień dobry
szukam świata
w którym
człowiek człowiekowi
człowiekiem
Na szczęście możemy go odnaleźć, jeśli nie pozwolimy na imitację bezuczuciowości. Człowiek będzie dla człowieka tylko wtedy człowiekiem, kiedy będzie nim z całym akompaniamentem emocji, nie mało wyraźnych emotek. Co nas nauczy wrażliwości, jeśli nie spacery z poezją?